Urodzony w 1948 roku Szczęsny ukończył Wojskową Akademię Techniczną, a potem także Akademię Dyplomatyczną w Moskwie. Władał biegle kilkoma językami, w tym japońskim. – Miał bezcenny dla oficerów służb dar – fotograficzną pamięć. Nawet po pobieżnym przeczytaniu całostronicowego tekstu, był go w stanie powtórzyć bez zająknięcia – mówi były oficer Zarządu II Sztabu Generalnego, który znał Staszka, bo tak do pułkownika mówili przyjaciele. Jak twierdzą znajomi Szczęsnego, to właśnie jego fenomenalna pamięć spowodowała, że błyskawicznie zaczął się piąć po szczeblach kariery w wojskowych służbach PRL. 1 stycznia 1975 roku został formalnie zarejestrowany, jako oficer pod przykryciem o pseudonimie „White”. Jako tajny agent trafił najpierw do Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Był tam zatrudniony w latach 1976–1979. Potem w latach 1979–1993 pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, m.in. na placówce w Japonii. Spod przykrycia – jak wynika z dokumentów WSI – został wycofany oficjalnie w 1992 r.
Szczęsny jako oficer WSI, a jednocześnie państwowy urzędnik, prowadził też szeroką działalność biznesową. Był, np. dyrektorem przedstawicielstwa Berken International w Polsce. Posiadał bardzo szerokie pełnomocnictwa. Nie tylko zakładał, ale także miał bezpośredni dostęp do kont bankowych spółki z Liechtensteinu, które znajdowały się, m.in. w Raiffeisen Banku125 i BIG Banku Gdańskim. Były to rachunki walutowe – w dolarach i markach niemieckich. Oprócz tego Szczęsny posiadał też kartę kredytową „VISA Bussiness Card” z limitem rocznym 30 tys. marek niemieckich.
Pułkownik był też pełnomocnikiem zarejestrowanej w Eschen w Liechtensteinie firmy Fortus International (kontrolowanej przez Grzegorza Szymanka). Poprzez tę firmę robił interesy, m.in. z Ryszardem Boguckim – np. nadzorował transakcję zakupu słynnego czarnego Ferrari Testarossa, którym jeździł zabójca „Pershinga”. Ten legendarny samochód należał, bowiem, do Berken International. W jaki sposób Ferrari Testarossa stało się własnością firmy z Liechtensteinu? Odpowiedź kryje analiza policyjna wykonana na podstawie zeznań Szymanka. Wynika z niej, że transakcję zakupu Ferrari przez spółkę bezpośrednio prowadził właśnie płk Szczęsny (…) Transakcja sprzedaży Ferrari była fikcyjna. Najprawdopodobniej chodziło tylko o zalegalizowanie pochodzących z niejasnych źródeł pieniędzy, których potrzebował Szymanek. Zaskakujące jest jednak to, że w tej wątpliwej transakcji brał udział pułkownik WSI, potem wieloletni urzędnik państwowy decydujący o sprzedaży wielomiliardowego majątku.
Szczęsny nie był jedynym człowiekiem służb związanym ze spółką z Liechtensteinu. Pełnomocnikiem Berken International był też Wiesław S., były porucznik kontrwywiadu wojskowego PRL (WSW) i współpracownik SB. Ten śląski biznesmen będąc pełnomocnikiem spółki z Vaduz, prowadził z nią jednocześnie wątpliwe interesy. Związana z nim firma PHU Vicom była pośrednikiem w sprzedaży przez Berken International sprzętu elektronicznego do Unitry Eltron w Katowicach.
W 1994 roku płk Szczęsny trafił tam, gdzie podejmowano najważniejsze decyzje prywatyzacyjne – do Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Na czele resortu stał wtedy Wiesław Kaczmarek. – Szczęsny poznał Kaczmarka podczas wypadu na żagle, w Giżycku. Szybko się zaprzyjaźnili. Szczęsny chyba trochę imponował Kaczmarkowi, który chciał mieć w ministerstwie zaufanego człowieka służb – wspomina kulisy zatrudnienia Szczęsnego w resorcie człowiek, który w tamtych latach zasiadał w zarządzie ważnego państwowego przedsiębiorstwa.
Jako urzędnik Ministerstwa Przekształceń Własnościowych płk Szczęsny uczestniczył w sprzedaży wartego miliardy złotych państwowego majątku. Podejmowane przez niego decyzje były kluczowe dla przyszłości wielu przedsiębiorstw. To on opiniował dokumenty, które potem trafiały do podpisu kierownictwa resortu. Będąc urzędnikiem w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, a potem Ministerstwie Skarbu (m.in. był dyrektorem departamentu prywatyzacji), przeprowadził dziesiątki, jeśli nie setki, bardzo ważnych procesów prywatyzacyjnych. Zasiadał też w radach nadzorczych takich spółek, jak: PZU, PLL LOT, czy Drukarnia Skarbowa.
Mimo, że podejmowane przez niego decyzje budziły wątpliwości i interesowały się nimi prokuratury oraz służby specjalne, pułkownik przez lata pozostawał poza zasięgiem organów ścigania. Według prokuratury w Katowicach za niektóre decyzje mógł otrzymywać łapówki, których część wpływała na jego prywatne konto w jednym ze szwajcarskich banków. Według wyciągu z rachunku, który otrzymali polscy śledczy, na koncie miało się znajdować ok. 200 tys. USD. Bliscy płk Szczęsnego potwierdzili, że miał konto w Szwajcarii w banku Paribas. - - Na tym koncie znajdowały się nasze wspólne oszczędności – zeznała w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jego żona Dorota. Twierdziła, że konto to zostało założone jeszcze podczas pobytu jej męża na placówce dyplomatycznej w Japonii. Syn, Maciej, zeznał, że o szwajcarskim koncie dowiedział się po śmierci ojca. A wszystkie formalności związane z tym rachunkiem bankowym załatwiała matka. Śledczy nie zdążyli zapytać o to samego pułkownika, który zmarł w 2003 r, w wieku 55 lat, na raka. Do dziś nie wiadomo, czy ta śmierć nie została sfingowana. Podejrzewali to, m.in. agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a wcześniej policjanci z Centralnego Biura Śledczego oraz prokuratorzy. Płk Szczęsny miał, bowiem, zejść na terenie Stanów Zjednoczonych, a jego zwłoki zostały szybko skremowane. Do kraju wróciła tylko urna z prochami. Zastanawiającym faktem jest, że pytana o okoliczności śmierci męża, Dorota K.-Sz., nie potrafiła precyzyjnie podać daty zgonu najbliższego człowieka.