Serwis poświęcony elitom politycznym w Polsce po 1989 roku (Okrągły Stół)
Płk. Jan Szczęsny
płk.Jan Sczęsny
płk.Jan Sczęsny

Urodzony w 1948 roku Szczęsny ukończył Wo­j­sko­wą Akademię Techniczną, a po­tem tak­że Akademię Dyplomatyczną w Mo­s­kwie. Władał biegle kilkoma ję­zy­ka­mi, w tym ja­poń­skim. – Miał bezcenny dla oficerów służb dar – fotograficzną pa­mięć. Nawet po pobieżnym przeczytaniu całostronicowego tekstu, był go w stanie powtórzyć bez zająknięcia – mówi były o­fi­cer Zarządu II Sztabu Generalnego, który znał Staszka, bo tak do pułkownika mó­wi­li przyjaciele. Jak twierdzą znajomi Szczę­s­ne­go, to właśnie jego fe­no­me­nal­na pa­mięć spowodowała, że błyskawicznie zaczął się piąć po szczeblach kariery w wojskowych służbach PRL. 1 stycznia 1975 roku został formalnie za­re­je­stro­wa­ny, jako oficer pod przykryciem o pseudonimie „White”. Jako tajny agent trafił najpierw do Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Był tam zatrudniony w latach 1976–1979. Potem w latach 1979–1993 pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, m.in. na pla­ców­ce w Japonii. Spod przykrycia – jak wynika z dokumentów WSI – został wycofany oficjalnie w 1992 r.

Szczęsny jako oficer WSI, a jednocześnie państwowy urzędnik, prowadził też szeroką działalność biznesową. Był, np. dyrektorem przedstawicielstwa Berken International w Polsce. Posiadał bardzo szerokie pełnomocnictwa. Nie tylko zakładał, ale także miał bezpośredni dostęp do kont bankowych spółki z Liechtensteinu, które znajdowały się, m.in. w Raiffeisen Banku125 i BIG Banku Gdańskim. Były to rachunki walutowe – w dolarach i markach niemieckich. Oprócz tego Szczęsny posiadał też kartę kredytową „VISA Bussiness Card” z limitem rocznym 30 tys. marek niemieckich.

Pułkownik był też pełnomocnikiem zarejestrowanej w Eschen w Liech­ten­stei­nie firmy Fortus International (kontrolowanej przez Grzegorza Szy­man­ka). Poprzez tę firmę robił interesy, m.in. z Ryszardem Boguckim – np. nad­zo­ro­wał transakcję zakupu słynnego czarnego Ferrari Testarossa, którym jeździł zabójca „Pershinga”. Ten legendarny samochód należał, bowiem, do Berken International. W jaki sposób Ferrari Testarossa stało się wła­s­no­ś­cią firmy z Liechtensteinu? Odpowiedź kryje analiza policyjna wykonana na podstawie zeznań Szymanka. Wynika z niej, że transakcję zakupu Fer­ra­ri przez spółkę bezpośrednio prowadził właśnie płk Szczęsny (…) Tran­sa­k­cja sprzedaży Ferrari była fikcyjna. Najprawdopodobniej chodziło tylko o za­le­ga­li­zo­wa­nie pochodzących z niejasnych źródeł pieniędzy, których po­t­rze­bo­wał Szymanek. Zaskakujące jest jednak to, że w tej wątpliwej transakcji brał udział pułkownik WSI, potem wieloletni urzędnik państwowy de­cy­du­ją­cy o sprzedaży wielomiliardowego majątku.

Szczęsny nie był jedynym człowiekiem służb związanym ze spółką z Liech­ten­stei­nu. Pełnomocnikiem Berken International był też Wiesław S., były porucznik kontrwywiadu wojskowego PRL (WSW) i współpracownik SB. Ten śląski biznesmen będąc pełnomocnikiem spółki z Vaduz, prowadził z nią jednocześnie wątpliwe interesy. Związana z nim firma PHU Vicom była pośrednikiem w sprzedaży przez Berken International sprzętu e­lek­tro­ni­cz­ne­go do Unitry Eltron w Katowicach.

W 1994 roku płk Szczęsny trafił tam, gdzie podejmowano najważniejsze decyzje prywatyzacyjne – do Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Na czele resortu stał wtedy Wiesław Kaczmarek. – Szczęsny poznał Kaczmarka podczas wypadu na żagle, w Giżycku. Szybko się zaprzyjaźnili. Szczęsny chyba trochę imponował Kaczmarkowi, który chciał mieć w mi­ni­s­ter­stwie zaufanego człowieka służb – wspomina kulisy zatrudnienia Szczęsnego w resorcie człowiek, który w tamtych latach zasiadał w za­rzą­dzie ważnego państwowego przedsiębiorstwa.

Wiesław Kaczmarek
Minister Wiesław Kaczmarek (SLD) odpowiedzialny za prywatyzację Unitry-Serwis

Jako urzędnik Ministerstwa Prze­k­sz­tał­ceń Własnościowych płk Szczę­s­ny uczestniczył w sprzedaży wartego miliardy złotych pań­stwo­we­go ma­jąt­ku. Podejmowane przez niego de­cy­zje były kluczowe dla przyszłości wie­lu przedsiębiorstw. To on opiniował do­ku­men­ty, które potem trafiały do po­d­pi­su kierownictwa resortu. Będąc urzędnikiem w Ministerstwie Prze­k­sz­ta­ł­ceń Włas­no­ś­cio­wych, a potem Ministerstwie Skarbu (m.in. był dyrektorem departamentu pry­wa­ty­za­cji), przeprowadził dziesiątki, jeśli nie setki, bardzo ważnych procesów pry­wa­ty­za­cyj­nych. Zasiadał też w radach nad­zor­czych takich spółek, jak: PZU, PLL LOT, czy Drukarnia Skarbowa.

Mimo, że podejmowane przez niego decyzje budziły wątpliwości i in­te­re­so­wa­ły się nimi prokuratury oraz służby specjalne, pułkownik przez lata po­zo­sta­wał poza zasięgiem organów ścigania. Według prokuratury w Ka­to­wi­cach za niektóre decyzje mógł otrzymywać łapówki, których część wpływała na jego prywatne konto w jednym ze szwajcarskich banków. Według wy­cią­gu z rachunku, który otrzymali polscy śledczy, na koncie miało się znaj­do­wać ok. 200 tys. USD. Bliscy płk Szczęsnego potwierdzili, że miał konto w Szwaj­ca­rii w banku Paribas. - - Na tym koncie znajdowały się nasze wspólne oszczędności – zeznała w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jego żona Dorota. Twierdziła, że konto to zostało założone jeszcze podczas pobytu jej męża na placówce dyplomatycznej w Japonii. Syn, Maciej, zeznał, że o szwajcarskim koncie dowiedział się po śmierci ojca. A wszystkie formalności związane z tym rachunkiem bankowym załatwiała matka. Śledczy nie zdążyli zapytać o to samego pułkownika, który zmarł w 2003 r, w wieku 55 lat, na raka. Do dziś nie wiadomo, czy ta śmierć nie została sfingowana. Podejrzewali to, m.in. agenci Centralnego Biura An­ty­ko­rup­cyj­ne­go, a wcześniej policjanci z Centralnego Biura Śledczego oraz pro­ku­ra­to­rzy. Płk Szczęsny miał, bowiem, zejść na terenie Stanów Zjednoczonych, a jego zwłoki zostały szybko skremowane. Do kraju wróciła tylko urna z pro­cha­mi. Zastanawiającym faktem jest, że pytana o okoliczności śmierci mę­ża, Dorota K.-Sz., nie potrafiła precyzyjnie podać daty zgonu najbliższego człowieka.