Serwis poświęcony elitom politycznym w Polsce po 1989 roku (Okrągły Stół)
Nikodem Skotarczak ps. „Nikoś"
NIkodem Skotarczyk

Nikodem Skotarczak, ps. Nikoś (ur. 29 czerwca 1954 w Gdańsku, zm. 24 kwiet­nia 1998 w Gdyni) – polski gang­ster, biznesmen, prawdopodobnie tajny współpracownik WSI, sponsor Lechii Gdańsk, odznaczony oznaką „zasłużony dla Gdańska.”

Nikodem S. urodził się w latach 50. w Pruszczu Gdańskim. Nie wyróżniał się w nauce, dlatego już na początku lat 70., jako dziewiętnastolatek, rozpoczął pracę bramkarza w knajpie „Lucynka”, a potem w klubie nocnym „Maxim”. W czasach świetności klubu jeden drink kosztował tam tyle, co przeciętna pensja. Z przybytku korzystali więc sami marynarze, obcokrajowcy, cinkciarze i ówcześni celebryci. „Maxim” przetrwał do 2004 roku.

„Nikoś” zobaczył w tym lokalu luksus, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Szybko do pracy przyjął go Michał A. ps. „Mecenas”. Pracując u niego, Nikodem S. zaczął na coraz większą skalę handlować walutą – wkrótce został „kasjerem”. Oznaczało to, że był wysłannikiem Michała A. w terenie i zbierał od cinkciarzy haracze. Czasem zdarzało mu się też razem z bratem kraść samochody.

Wkrótce „Nikoś” rozszerzył swoją działalność o Węgry. Zarabiał na oszustwach 50 marek dziennie. W miesiącu udawało mu się zdobyć trzydzieści tysięcy złotych, podczas gdy robotnik zarabiał średnio 1/6 tej sumy. Obok niego na Węgry trafili najpierw przestępcy z trzech rejonów Polski – Trójmiasta, Łodzi i Szczecina. Dopiero później pojawili się tam przyszli gangsterzy z Warszawy i ze Śląska. „Nikoś” nawiązał na placu przy dworcu Keleti w stolicy Węgier kilka znajomości z jugosłowiańskimi przestępcami. Właśnie za ich pośrednictwem zajął się handlem zegarkami elektronicznymi, a także samochodami. Nikodem przebywając w Bu­da­pe­sz­cie popadł w konflikt z Robertem K. ps. „Gelert”. Miał nawet zlecić jego zabójstwo – skądinąd nieudane.

W latach 80. „Nikoś” kontrolował już gang samochodowy działający w wielu krajach Europy. Wyemigrował wtedy do RFN, gdzie liberalne prawo i wręcz luksusowe warunki w więzieniach sprzyjały tworzeniu się struktur przestępczych. Wówczas zbierał do pracy wielu lojalnych ludzi. Wśród nich wyróżniali się niejaki „Maniek” i Leszek B. ps. „Basta”. Mafia „Nikosia” działała bardzo sprawnie, głównie dzięki pomocy skorumpowanych oficerów milicji i SB. Dorabiając się ogromnych pieniędzy, Nikodem kupił dom w Gdańsku-Jelitkowie, a w nim zorganizował nielegalne kasyno i klub. Przyjeżdżali do niego hazardziści z całej Polski.

W połowie lat 80. Nikodem S. stracił dobrą passę. Prokuratura wydała decyzję o jego zatrzymaniu. Miała dowody, że dokumenty aut spro­wa­dzo­nych przez Nikodema były sfałszowane. „Nikoś”, uprzedzony o planowanym zatrzymaniu, zdążył jednak uciec. Przeniósł się do Hamburga. Niedługo potem zatrzymano Teresę S., siostrę “Nikosia”, która pomagała w jego nielegalnej działalności. Ta nie wytrzymała presji w areszcie i powiesiła się – miała 33 lata. Kilka miesięcy później Nikodem S. został niegroźnie postrzelony przez wspomnianego już „Gelerta”.

Dwa lata po tej sytuacji „Nikoś” jechał z „Mańkiem” kradzionym Audi 90 coupé. Mężczyzn zatrzymała policja. Nikodem S. otrzymał wtedy wyrok 1 roku i 9 miesięcy pozbawienia wolności – osadzono go w znanym na całą Europę więzieniu Moabit w Berlinie. Następnie przeniesiono do lżejszego zakładu karnego nazywanego „Tegel”. Po niecałych trzech miesiącach odsiadki miał widzenie z bratem, Markiem S. Wówczas zamienili się ubraniami. „Nikoś” pod okiem strażników spokojnie wyszedł z więzienia i wsiadł do podstawionego samochodu. Niemieccy strażnicy dowiedzieli się o podmianie dopiero kilka tygodni później. Krótko po sprawie ucieczki Nikodema S., większość zarzutów prokuratorskich wobec niego objęto amnestią, a śledztwo z 1985 roku zawieszono.

Okres tuż przed świętami wielkanocnymi w 1992 roku Nikodem spędzał ze swoją nową partnerką Edytą oraz dwójką dzieci z poprzednich związków w Krakowie. Wszyscy czekali na przyjazd matki „Nikosia” oraz jego brata – Marka. Ten dzwonił zresztą z budki telefonicznej w Łodzi i rozmawiał z Nikodemem S., czy aby na pewno nie śledzi go policja. Dwie godziny później czarny peugeot 205, którym jechał Marek z matką, uległ wypadkowi. Oboje zginęli na miejscu. Pochowano ich w grobie rodzinnym, gdzie wcześniej spoczęła siostra Nikodema i Marka – Teresa.

Krótko po tych wydarzeniach policji udało się ustalić dokładny adres pobytu „Nikosia” w Krakowie, ale poszukiwanego już tam nie było. Jak się okazało, trafił do Warszawy. W lipcu 1992 roku miał sprzedać komuś samochód kradziony dostawczy marki mercedes. Policja złapała Nikodema S. na gorącym uczynku. Zatrzymanie z miejsca obwołano wielkim wydarzeniem. „Nikoś” przewożony był wtedy konwojem do prokuratury. Na miejsce ostatecznie nie dotarł, bo… po prostu zniknął. Pojawiły się plotki, że wręczył duże łapówki wszystkim pilnującym go konwojentom.

Rok później pomorski boss kolejny raz wyszedł z ukrycia – pod jedną z kamienic na warszawskim Żoliborzu – i został aresztowany. Większość ludzi z półświatka była wtedy przekonana, że odnalezienie „Nikosia” zostało zainscenizowane przez niego samego. Chciał bowiem odbyć karę i zyskać życiową stabilizację. Przed sądem Nikodem S. nie przyznał się do swojej legendarnej wręcz działalności, czyli handlu kradzionymi samochodami. Przyznał się natomiast do wspomnianego wcześniej posługiwania się fałszywymi dokumentami, a także do ucieczki z konwoju. Tylko za te przestępstwa usłyszał wyrok – dwa lata pozbawienia wolności.


Koniec człowieka, początek legendy

W 1994 roku „Nikoś” wrócił do działalności na Pomorzu. Wszedł też w bliskie kontakty z domniemanym szefem grupy wołomińskiej – Henrykiem N. ps. „Dziad”. Takich zachowań Nikodema S. nie tolerowali „Pruszkowiacy”. W sierpniu 1994 roku wybrali się na północ Polski w kilkadziesiąt osób, aby go upokorzyć. Nikodem powiadomił o wszystkim policję – antyterroryści zatrzymali wtedy pruszkowskich gangsterów w samym centrum Sopotu.

Rok 1998 rok. 23 kwietnia Wojciech K. ps. „Kura”, bliski przyjaciel „Nikosia”, obchodził swoje imieniny w klubie „Marco Polo”. Z czasem impreza przeniosła się do gdyńskiego klubu nocnego „Las Vegas”. Z gości do samego końca pozostał tylko Nikodem S. z żoną oraz małżonka Wojciecha K. Właśnie wtedy do lokalu weszło dwóch zamaskowanych mężczyzn. Oddali sześć strzałów w kierunku Nikodema, nie dając mu szans na przeżycie.

Doszło do egzekucji na zlecenie, której bezpośrednim celem był „Nikoś”. Teorii na ten temat było wiele. Niektórzy, w tym świadek koronny Jarosław S. ps. „Masa”, zeznawali pod przysięgą, że pomysł egzekucji „Nikosia” pochodził od mafii pruszkowskiej. Killerom wystawił go Krzysztof P. – złodziej samochodowy współpracujący z Nikodemem. Zabójcami mieli być natomiast zawodowi mordercy powiązani z łódzką „ośmiornicą”. Grupa ta, podobnie jak pruszkowska, nie kryła swojej niechęci do króla prze­s­tęp­czo­ści samochodowej z Wybrzeża.

Warto wspomnieć też kilka słów o tym, co działo się na Pomorzu po śmierci Nikodema S. Na ulicach Gdańska widywano bowiem w luk­su­so­wych samochodach i marynarkach „Nikosia” funkcjonariusza policji działającego pod przykryciem. Rzekomo miał on romans z żoną gangstera i zajmował się dla niej odzyskiwaniem długów zmarłego męża. Tym­cza­sem wśród trójmiejskich przestępców brakowało zgody…

Nikodem S. do dziś uchodzi za legendę polskiej przestępczości. Bez wątpienia sam „Nikoś” mocno zapracował na opinię o sobie. Najpierw sponsorował klub Lechia Gdańsk. Po sukcesach zespołu Nikodemowi wręczono klucze do miasta. Swego czasu zagrał też epizodyczną rolę w filmie Olafa Lubaszenki „Sztos”. Na temat jego działalności powstała nawet niemieckojęzyczna książka, której tytuł po przetłumaczeniu to „Kamienna twarz – Ojciec chrzestny z Gdańska Nikodem S.” Reżyser Wojciech Szumowski nakręcił natomiast o nim film „Kraina złudzeń”.

Inni mieli bardzo różne opinie na jego temat. Jedni uważali go po prostu za biznesmena. Drudzy szanowali za zasady, jakimi się kierował. Kolejni byli wdzięczni za pomoc w odzyskaniu ich skradzionych samochodów. Niektórzy dziennikarze wspominają zaś Nikodema jako bardzo czułego na krytykę. Podobno powiedział kiedyś, że jeśli ci nie przestaną przedstawiać go w negatywnym świetle, wysadzi redakcję w powietrze.

Po śmierci Nikodema S. ps. „Nikoś” ówczesny proboszcz parafii Gdańsk-Jelitkowo odmówił przeprowadzenia pogrzebu w obrządku katolickim. Sytuację naprawił jeden z arcybiskupów, arcybiskup Gocłowski o którego związkach z pomorską przestępczością mówiło się od dawna…

Z informacji z prowadzonej w 2007r. przez CBA sprawy operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Kosa”. Wynika z nich, że Ryszard Krauze kontaktował się z Edytą Mardyłą, żoną Nikodema Skotarczaka ps. Nikoś, trójmiejskiego gangstera zastrzelonego w roku 1998. Te informacje stoją w sprzeczności z zeznaniami złożonymi przez Krauzego i żonę „Nikosia” przed sądem w sprawie wytoczonej Anicie Gargas i TVP.

„Kim jest Ryszard Krauze?”
– pytali autorzy programu.

Ryszard Krauze
Miliarder Ryszard Krauze

„Nie wiadomo, co robił przez kilka lat po zakończeniu studiów. Wyjaśnienia wy­ma­ga­ją np. jego powiązania z lat 80. z prze­stępczością zorganizowaną Wybrzeża, a w szczególności z grupą gangstera o pseudonimie Nikoś. Jak dowiedziała się »Misja specjalna«, Krauze objęty był dochodzeniem w sprawie działalności grupy przestępczej Nikodema S.”

To te m.in. słowa stały się przedmiotem procesu sądowego wytoczonego Anicie Gargas i TVP, choć Ryszard Krauze nie skorzystał z możliwości odniesienia się w programie do tych informacji. W jego imieniu głos zabrał jego współpracownik z Prokomu Krzysztof Król, który zaprzeczył, by biznesmen miał jakiekolwiek związki z grupami przestępczymi, w tym z Nikodemem Skotarczakiem. Do procesu przeciwko Anicie Gargas i telewizji biznesmen wynajął dwie kancelarie adwokackie: „Pociej, Dubois i wspólnicy” oraz kancelarię Romana Giertycha.

Na wniosek pozwanej dziennikarki z Instytutu Pamięci Narodowej wpłynęły do sądu zachowane akta paszportowe Krauzego. Wynika z nich, że w 1986 r. zwrócił się on o wydanie paszportu na wyjazd służbowy do RFN (w czasach PRL po każdym powrocie do kraju obywatel oddawał własny paszport do urzędu spraw wewnętrznych i gdy chciał ponownie wyjechać, musiał znowu ubiegać się wydanie paszportu – przyp. aut.). Otrzymał odmowę. Ppłk Władysław Sikorski z Wydziału do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi WUSW w Gdańsku w uzasadnieniu odmowy napisał: „Podejrzany o współudział w kradzieżach samochodów na szkodę obywateli państw Europy Zachodniej w grupie przestępczej Nikodema Skotarczaka”.

Krauze odwołał się, ale decyzję podtrzymano „z uwagi na prowadzone śledztwo”.

Fakty te potwierdził zeznający w procesie Bogdan Święczkowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, obecnie prokurator Prokuratury Krajowej w stanie spoczynku.

– Jako były szef ABW posiadam istotne informacje związane z powodem, które stanowią tajemnicę państwową. Wśród materiałów jawnych były akta z IPN, z których wynikało, że panu Krauzemu odmawiano wydania paszportu z uwagi na podejrzenie współpracy z grupami złodziei samochodów. O ile pamiętam, materiały te nie były sprzeczne z us­ta­leniami operacyjnymi o charakterze ściśle tajnym UOP – powiedział Święczkowski.

Ale nie tylko zachowane akta dawnego urzędu spraw wewnętrznych miały świadczyć o związkach oligarchy z „Nikosiem”. Zdaniem Anity Gargas fakt ten potwierdzać miałaby znajomość szefa Prokomu z wdową po zastrzelonym gangsterze Edytą Mardyłą. Zeznając w charakterze świadka, Mardyła zaprzeczyła, że zna Ryszarda Krauzego.

– Nie znam go osobiście, nie sądzę, by mój mąż go znał osobiście. Nie miałam z panem Krauze kontaktów telefonicznych ani mejlowych. Nie mam kontaktów towarzyskich ani biznesowych z nikim z otoczenia powoda – stwierdziła wdowa po „Nikosiu” przed sądem.

Jakimkolwiek kontaktom z „Nikosiem” bądź jego rodziną zaprzeczył także Krauze. W sądzie zeznał, że nie zna Nikodema Skotarczaka i nigdy nie miał nic wspólnego z jego grupą przestępczą i jej działalnością.

– W latach 80. odbyła się z moim udziałem jedna rozmowa na milicji, podczas której okazano mi zdjęcia różnych osób i spytano, czy kogokolwiek z tych zdjęć znam. Nie rozpoznałem nikogo, gdyż tych osób nie znałem. Nikt nie podał mi powodu, dla którego byłem przesłuchany. Nigdy więcej w tej sprawie nie zeznawałem. Na komendzie nie było żadnej sugestii, że chodzi o handel samochodami, okazano mi jedynie zdjęcia osób – mówił przed sądem.

– Nie postawiono mi żadnych zarzutów. Nie wiem, dlaczego zatrzymano mi paszport. Po półtora roku albo po dwóch latach, po drugim albo trzecim moim wniosku, paszport w końcu mi wydano – zeznał Krauze. I dodał:
– Nie znałem nikogo ani z rodziny Nikodema Skotarczaka, ani żadnej osoby, co do której miałbym świadomość, że go zna.

Podczas zeznań kończących proces Krauze stwierdził:
– Nie znam Edyty Mardyły. Nie przypominam sobie, bym się z tą osobą spotykał albo prowadził rozmowy telefoniczne. Nigdy nie znałem i nigdy nie spotykałem się ani z panem Skotarczakiem, ani z jego rodziną – powiedział przed sądem.

„Kosa” i telefony do Krauzego

Jak się okazuje, zeznania Krauzego i żony „Nikosia” stoją w sprzeczności z informacjami ze Sprawy Operacyjnego Rozpracowania krypt. „Kosa”, do których dotarła „Gazeta Polska Codziennie”. Sprawa ta była prowadzona przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w 2007 r. i obejmowała m.in. właśnie Ryszarda Krauzego. W toku sprawy ustalono jego kontakty z Edytą Mardyłą. Jak ustalili agenci CBA, żona Skotarczaka od lutego do sierpnia 2007 r. dzwoniła regularnie do Ryszarda Krauzego (było to kilkanaście połączeń). Po jego wyjeździe z kraju, gdy wybuchła afera przeciekowa, usiłowała nawiązać z szefem Prokomu kontakt telefoniczny.

Przypomnijmy, że Ryszard Krauze zakwestionował także inny fragment „Misji specjalnej”, w którym ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Woj­sko­we­go Antoni Macierewicz opisywał rolę funkcjonariuszy służb specjalnych w firmach biznesmena. Za naruszenie dóbr osobistych szef Prokomu domaga się od Anity Gargas i TVP przeprosin oraz miliona złotych.

W 1997 „Nikoś” wystąpił w filmie „Sztos” – debiucie reżyserskim Olafa Lubaszenki. Nikodem Skotarczak zagrał w tym filmie epizod: witając się z Erykiem (granym przez Jana Nowickiego).

W 1996 powstał dokumentalny film telewizyjny o „Nikosiu” za­ty­tu­ło­wa­ny: „Kraina złudzeń” w reżyserii Wojciecha Szumowskiego.

„Nikoś” zapewne nie byłby tym, kim był, gdyby nie jego kontakty wśród peerelowskich elit i pracowników służby bezpieczeństwa. Niewątpliwie miał układy i bardzo długo był dzięki temu kryty.

Faktem jest, że Skotarczak na swoim ranczo we wsi Orle, koło Wejherowa, gościł wiele wpływowych osób. Dał się poznać jako hodowca koni. Dzięki czemu bawili u niego ówcześni notable, aktorzy i sportowcy. Tę posiadłość od razu po kupnie przepisał na ojca. To była baza kontaktowa i punkt przerzutowy samochodów i innych towarów. Nierzadko zajeżdżały tu tiry z kontenerami pełnymi odzieży, artykułów spożywczych czy kosmetyków. Nikodem zajął się też nielegalnym wydobywaniem bursztynu. Ponoć na jego zlecenie wydobyto ponad 100 ton bursztynu, który był wywożony za granicę.

Dla nikogo nie było tajemnicą, że „Nikoś” ma wpływowych przyjaciół także w milicji i prokuraturze. Tak doskonałe układy wyrobił sobie, będąc sponsorem i działaczem „Lechii” Gdańsk.

la swojego klubu był gotów zrobić wiele. Według relacji osób związanych ze sportem, rozdawał działaczom i piłkarzom drogie samochody. Taki miał gest. Zwykle jednak sponsorował łapówki dla zawodników przeciwnych drużyn. Ponoć, gdy pewien bramkarz sam sobie strzelił gola, to dostał za to od Skotarczaka premię. Ale przed wypłatą musiał go pocałować w sygnet. „Nikosia” wyraźnie kręciły klimaty z „Ojca chrzestnego”.

Po wejściu „Lechii” do pierwszej ligi i rozegraniu meczu z „Juventusem” w Pucharze Zdobywców Pucharów, Skotarczak chodził w glorii. Wówczas otrzymał odznakę „Zasłużony dla Gdańska”.

Sporo pomagał mu dyrektor „Lechii” do spraw poligrafii, Edwin M. Mówiło się, iż jest on działaczem Wolnych Związków Zawodowych. Po latach okazało się, że pan M. był współpracownikiem SB, co ujawnił Bogdan Borusewicz.

Wśród mitów krążących o „Nikosiu” pojawia się także wątek kombatancki. Ponoć, wykorzystując swoje układy, wspomagał podziemną działalność „Solidarności”.

Blogger „Gdańszczanin” opisuje to tak: „Skotarczak wraz z agentem SB Edwinem M. drukował książki drugiego obiegu. Edwin M. wylądował potem w znanym wydawnictwie Stella Maris przy biskupie Gocłowskim, a Nikoś zajął się gangsterką na wielką skalę”.

Nikodem Skotarczak, Cezary Pazura
Nikoś i Cezary Pazura

Nikoś przyjaźnił się z ta­ki­mi celebrytami jak Ce­za­ry Pazura, Olaf Lu­ba­sze­n­ko, Jan Nowicki oraz gdańskimi po­li­ty­ka­mi z Okrągłego Stołu (który zalegalizował prze­s­tęp­czośc zor­ga­ni­zo­wa­ną pod kie­ro­w­ni­c­t­wem ko­mu­nis­ty­cz­nej SB i WSI).