Tadeusz Jordan Rozwadowski herbu Trąby (ur. 20 maja 1866 w Babinie, zm. 18 października 1928 w Warszawie) – feldmarschalleutnant cesarskiej i królewskiej Armii, generał broni Wojska Polskiego.
Tadeusz Rozwadowski pochodził z rodziny o tradycjach wojskowych sięgających czasów panowania króla Jana III Sobieskiego. Jego przodek Maciej Rozwadowski brał udział w bitwie pod Wiedniem w 1683 r., pradziadek Kazimierz był brygadierem kościuszkowskim, dziadek Michał walczył w powstaniu listopadowym, a ojciec Tomisław był dowódcą oddziału konnego w czasie powstania styczniowego. Trudno się dziwić, że przedstawiciel rodu o tak wspaniałych tradycjach wojskowych, w którym było tak wielu kawalerów Orderu Virtuti Militari, po ukończeniu niższego gimnazjum we Lwowie, wybrał naukę w znanej szkole wojskowej Kadetów Kawalerii w Hranicach na Morawach. Dalsze studia kontynuował w Wojskowej Akademii Technicznej w Wiedniu, którą w 1886 r. ukończył w stopniu podporucznika artylerii jako najlepszy student na roku oraz w elitarnej Szkole Wojennej w Wiedniu, którą ukończył w 1891 r. z pagonami porucznika. W 1896 r., zaledwie pięć lat po studiach, Tadeusz Rozwadowski został mianowany attaché wojskowym przy poselstwie austriackim w Bukareszcie. Wynegocjowanie korzystnej umowy handlowej z Rumunią oraz pomoc w modernizacji rumuńskich sił zbrojnych zjednały mu sympatię rumuńskiego króla Karola oraz następcy tronu księcia Ferdynanda.
Tadeusz opuścił Bukareszt dopiero w 1907 r. Nie oznaczało to, że przez 11 lat pobytu w rumuńskiej stolicy nie rozwijał swojej wiedzy wojskowej. Wręcz przeciwnie – Bukareszt opuszczał w stopniu podpułkownika, a rok później już jako pułkownik objął dowództwo 31. Pułku Artylerii Polowej w galicyjskim Stanisławowie. W tym czasie zasłynął wśród swoich wojskowych kolegów wynalezieniem przyrządu celowniczego i odłamkowego pocisku artyleryjskiego nazwanego granato-szrapnelem.
Rok przed wybuchem I wojny światowej Rozwadowski awansował do stopnia generała brygady i dowódcy I Brygady Artylerii Konnej. Wtedy także podjął współpracę z działającymi od 1910 r. polskimi organizacjami paramilitarnymi: lwowskim Związkiem Strzeleckim oraz krakowskim Towarzystwem „Strzelec". Wśród działaczy tych organizacji poznał między innymi Władysława Sikorskiego, Kazimierza Sosnkowskiego i Józefa Piłsudskiego.
Nowo powstające polskie formacje strzeleckie wzbudziły szczególną uwagę wywiadu Sztabu Generalnego Austro-Węgier. Na liście płatnych konfidentów HK-Stelle znajdowały się między innymi nazwiska Walerego Sławka oraz Józefa Piłsudskiego, którzy odpowiednio nosili pseudonimy „Stefan 1" i „Stefan 2". Obu zwerbował pułkownik Sztabu Generalnego CK Armii Józef Artur Rybak, który już w grudniu 1918 r. został w niepodległej Polsce szefem Oddziału VI Informacyjnego Sztabu Generalnego, a później awansował do stopnia generała brygady.
Nie jest też tajemnicą, że krakowskiego „Strzelca", na którego czele stał Józef Piłsudski, założył, szkolił i uzbroił austro-węgierski wywiad. Piłsudski nie był zresztą jedynie szpiegiem Wiednia. Przypuszcza się, że w 1904 r. podpisał umowę z wywiadem japońskim, a później z francuskim. Większość informacji przekazywanych HK-Stelle dotyczyła Rosji, ale istnieją podejrzenia, że polscy konfidenci austriackiego wywiadu mogli też za pieniądze donosić na działaczy niepodległościowych z własnego otoczenia. Późniejsza tajemnicza seria zniknięć ludzi znających przeszłość Piłsudskiego świadczyła o tym, że działalność „Stefana 2" nie ograniczała się jedynie do szpiegowania rosyjskiego zaborcy, ale mogła też dotyczyć polskich działaczy niepodległościowych. Być może niewyjaśniona do końca przeszłość marszałka i ludzi z jego otoczenia była także powodem późniejszej niechęci Piłsudskiego do generała Rozwadowskiego. Obrońca Lwowa.
Gen. Rozwadowski przywitał wybuch I wojny światowej z nieukrywaną radością. Nagle po ponad 150 latach zaborów otwierała się ogromna szansa powstania z popiołów niepodległego państwa polskiego. Wojna była też dla zawodowego wojskowego okazją do wykazania się swoimi umiejętnościami strategicznymi. Jego dowodzenie XII Brygadą Artylerii wchodzącą w skład 12. Krakowskiej Dywizji Piechoty, a przede wszystkim zastosowanie przez artylerię tzw. ruchomej zasłony ogniowej nazwanej przez Niemców Feuerwalze, walnie przyczyniło się w dniach 2–5 maja 1915 r. do przerwania frontu rosyjskiego pod Gorlicami. Trudno się dziwić, że niektórzy historycy nazwali tę batalię Małym Verdun. Pomysł ognia artyleryjskiego postępującego tuż przed atakującą piechotą wzbudził zachwyt samego cesarza Wilhelma II. Jeszcze w tym samym roku Wiedeń nadał Rozwadowskiemu order Marii Teresy – najwyższe odznaczenie austro-węgierskie. Wkrótce został też awansowany do stopnia Feldmarschalleutnanta, odpowiednika polskiego stopnia generała dywizji.
Generał nie cieszył się jednak z tych sukcesów. Widząc jak niemieccy i austriaccy żołnierze traktują polskich cywilów, złożył protest w sztabie generalnym. 1 lutego 1916 r. został spensjonowany za swoją obronę ludności cywilnej Galicji. Decyzja austriackiego dowództwa przekonała go do szybkiego nawiązania współpracy z ustanowioną w 1916 r. Tymczasową Radą Stanu, przekształconą 12 września 1917 r. w Radę Regencyjną Królestwa Polskiego. 28 października Rada Regencyjna mianowała generała Tadeusza Rozwadowskiego szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Powszechnie przyjęło się uważać, że to Józef Piłsudski mianowany w styczniu 1917 r. referentem Komisji Wojskowej był twórcą nowo powstałych polskich sił zbrojnych. W rzeczywistości od 22 lipca 1917 r., kiedy Józef Piłsudski został aresztowany przez Niemców i trafił kolejno do więzień w Gdańsku, Spandau i Magdeburga, prawdziwą, niezwykle żmudną i profesjonalną organizacją centralnych instytucji wojskowych oraz różnych formacji polskiego wojska od podstaw zajął się generał Tadeusz Rozwadowski.
10 listopada 1918 r. do Warszawy przyjechał zwolniony z Magdeburga Józef Piłsudski. Były brygadier i komendant legionów mimo braku jakiegokolwiek przygotowania wojskowego przyjął bez wahania funkcję ministra spraw wojskowych, a dzień później przejął od Rady Regencyjnej kontrolę nad mozolnie tworzonym przez generała Tadeusza Rozwadowskiego wojskiem. Już 15 listopada Rozwadowski zrezygnował ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego, prosząc jednocześnie o przekazanie mu dowództwa nad wojskiem polskim w Galicji Wschodniej („Armii Wschód"). Piłsudski zgodził się na to i kazał mu się udać do Lwowa. W nocy z 24 na 25 listopada Rozwadowski przedostał się do oblężonego miasta i natychmiast przejął dowództwo nad zbieraniną cywili, którą trudno było nazwać wojskiem. Widząc, kim ma dowodzić, natychmiast wysłał prośbę o przysłanie jak największej liczby posiłków. Zarówno Józef Piłsudski, jak i nowy szef sztabu gen. Stanisław Szeptycki nie odpowiadali na jego apel. Dowódca „Armii Wschód" zdał sobie sprawę, że musi w krótkim czasie przekształcić gromadę ochotników w różnym wieku w regularne wojsko. Szkolenia prowadzono w dzień i w nocy. Jak wspaniałą pracę wykonał obrońca Lwowa świadczy fakt, że kiedy pod koniec grudnia 1918 r. Naczelna Komenda Ukraińska wydała rozkaz do zmasowanego szturmu na Lwów, generałowi Rozwadowskiemu udało się obronić miasto mimo trzykrotnej przewagi liczebnej wroga.
Piłsudski nadal lekceważył sytuację we Lwowie. Posiłki, które pod dowództwem gen. Jana Romera wreszcie dotarły do Lwowa, wprawiły Rozwadowskiego w zdumienie. Oceniając ich wartość bojową, generał użył określenia „dyletanctwo".
7 marca dowódca obrony Lwowa otrzymał telegram z Warszawy zawierający rozkaz
przebicia się przez oblężenie i wycofania ocalałych wojsk do Przemyśla. Po raz pierwszy w
swoim życiu Tadeusz Rozwadowski odmówił wykonania rozkazu, odpowiadając: „Powziąłem
niezłomną decyzję raczej zginąć z załogą niż w myśl rozkazu Naczelnego Dowództwa opuścić
Lwów".
Dopiero pod naciskiem warszawskiej opinii publicznej podziwiającej postawę lwowskich
bohaterów, Sztab Generalny wydał rozkaz przeprowadzenia uderzenia odsieczowego pod
dowództwem generała Wacława Teodora Iwaszkiewicza-Rudoszańskiego. Można sobie wyobrazić
osłupienie generała Rozwadowskiego, kiedy na powitanie Iwaszkiewicz-Rudoszański wręczył mu
odwołanie go z dowodzenia „Armią Wschód" i mianowanie attaché wojskowym w Paryżu. Ten
gorzki cios ze strony Piłsudskiego osłodziło mu jedynie owacyjne pożegnanie ze strony
mieszkańców miasta.
Twórca cudu nad Wisłą
Pobyt we Francji nie trwał jednak długo. Już 22 lipca 1920 r. Rozwadowski został pilnie wezwany z Belgii do Warszawy, gdzie natychmiast po przybyciu otrzymał nominację na szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W obliczu bolszewickiej nawały i serii niezwykle dyletanckich decyzji strategicznych Józefa Piłsudskiego, który, co warto zaznaczyć, zdążył samemu sobie nadać w marcu 1920 r. stopień Marszałka Polski, jedynym ratunkiem mogła być prawdziwie fachowa wiedza wojskowa absolwenta Wiedeńskiej Wyższej Szkoły Wojennej.
Generał natychmiast przystąpił do działania, przegrupowując wycofujące się w bezładzie wojska polskie w celu przygotowania kontrofensywy. Rozwadowski zażądał też zmian kadrowych. Dowódcą Frontu Północnego został gen. Józef Haller, a ministrem spraw wojskowych gen. Kazimierz Sosnkowski. Co ciekawe, Rozwadowski jako obsesyjny legalista nie pozwalał swoim podwładnym na krytykowanie błędnych decyzji Józefa Piłsudskiego.
W nocy z 5 na 6 sierpnia w Belwederze odbyła się narada, w której wzięli udział: marszałek Józef Piłsudski, generał Tadeusz Rozwadowski, generał Kazimierz Sosnkowski i szef francuskiej Misji Wojskowej w Polsce generał Maxime Weygand. Zebrani opracowali rozkaz operacyjny nr 8358/III koncentrujący kontrofensywę polską znad rzeki Wieprz. Ale to nie ten rozkaz budzi do dzisiaj wielkie kontrowersje wśród historyków, tylko wydany 10 sierpnia rozkaz nr 10000, którego autorem był generał Rozwadowski. Szef sztabu rozkazał wycofywać oddziały znad Wieprza i wzmocnić dywizjami piechoty i flotyllą wiślaną V Armię dowodzoną przez generała Władysława Sikorskiego. W tym samym czasie pod ziemię zapadł się marszałek Piłsudski, który na ręce premiera Wincentego Witosa wysłał swoją pisemną dymisję i prawdopodobnie udał się do majątku swojej kochanki, gdzie, jak twierdzą niektórzy historycy, przebywał do 18 sierpnia. Piłsudczycy przez lata podgrzewali mit, że to geniusz marszałka uratował Warszawę, Polskę i Europę przez bolszewickim potopem. Na dowód wskazują korespondencję między wodzem naczelnym i generałem Rozwadowskim oraz list Weyganda do Focha napisany pod datą 13 sierpnia. Ta korespondencja nie stanowi jednak twardego alibi marszałka, co najwyżej dowodzi, że generał Rozwadowski, faktyczny dowódca wojsk polskich, przestrzegał zasad i informował listownie wodza naczelnego o sytuacji na froncie. Jedno jest pewne: Józef Piłsudski pojawił się publicznie dopiero 18 sierpnia 1920 r. i od razu przypisał sobie wszystkie zasługi Rozwadowskiego.
W kwietniu 1921 r. generał Tadeusz Rozwadowski został Generalnym Inspektorem Jazdy. Jego zadaniem miało być stałe ulepszanie tej formacji i jej uzbrojenia. Jednak znaczna część jego postulatów, w tym pomysł utworzenia dziesięciu pułków pancernych, zostało odrzuconych z przyczyn czysto ekonomicznych.
Od 1921 r. generał z niepokojem śledził politykę kadrową w wojsku polegającą na awansach z klucza politycznego. Do Rozwadowskiego docierały też niepokojące wieści o radykalizacji nastrojów wśród oficerów ślepo oddanych marszałkowi, którzy po śmierci prezydenta Gabriela Narutowicza chcieli roznieść polityków obozu narodowego na szablach.
Po utworzeniu rządu Wincentego Witosa w maju 1923 r. Józef Piłsudski zrezygnował z dowództwa w sztabie oraz z kierowania Ścisłą Radą Wojenną. W ramach protestu politycznego udał się na „wewnętrzną emigrację" do swojego dworku w Sulejówku. Wiele wskazuje, że koncepcja dokonania zamachu stanu zrodziła się u marszałka już w grudniu 1923 r. Ale dopiero ukonstytuowanie się gabinetu Witosa 10 maja 1926 r. dało asumpt do wybuchu rebelii. Pełniący funkcję ministra spraw wojskowych i wierny Piłsudskiemu generał Lucjan Żeligowski przekazał marszałkowi dowództwo nad oddziałami stacjonującymi koło Rembertowa w celu przeprowadzenia rzekomych ćwiczeń jednostek.
12 maja 1926 r. po nieudanej rozmowie przeprowadzonej z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego, Piłsudski zlecił swojemu przyjacielowi Kazimierzowi Świtalskiemu przekonanie kolejarzy, aby powstrzymali transport żołnierzy jadących na pomoc legalnej władzy. Oburzony tym faktem generał Tadeusz Rozwadowski, który został mianowany przez premiera dowódcą obrony stolicy, zażądał od marszałka Piłsudskiego wycofania wojska z Warszawy do godziny 18:00. W oczach Rozwadowskiego marszałek Piłsudski stał się zwykłym buntownikiem, sięgającym po warcholskie metody stosowane przez XVII-wiecznych rokoszan.
W odpowiedzi na ostrzał artyleryjski Belwederu, w czasie którego ranny został szef sztabu dowódcy obrony Warszawy pułkownik Władysław Anders, generał Rozwadowski polecił generałowi Włodzimierzowi Zagórskiemu zbombardowanie oddziałów buntowniczych, stacjonujących w kilku punktach miasta. Mimo zastosowania tak drastycznych środków rebelianci rośli w siłę. Strajkujący kolejarze zablokowali transport z wojskiem jadącym bronić rządu. Chwiejna postawa prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, który odrzucił proponowany mu przez Rozwadowskiego pomysł przeprowa˝dzenia kontrofensywy, zadecydował o zwycięstwie zwolenników marszałka. 15 maja 1926 r. prezydent Wojciechowski podpisał swoją rezygnację.
Ofiara zamachu
Przejmujący władzę Piłsudski ogłosił, że nie będzie się mścił na swoich przeciwnikach. W większości przypadków słowa dotrzymał. Inaczej rzecz się jednak miała z generałami: Rozwadowskim, Zagórskim, Malczewskim i Jaźwińskim, których aresztowano pod zarzutem przestępstw o charakterze kryminalnym. Wszyscy czterej trafili do Wojskowego Więzienia Śledczego nr I przy ul. Dzikiej 19 w Warszawie, a następnie zostali przetransportowani do Wojskowego Więzienia Śledczego nr III na Antokolu w Wilnie, gdzie byli przetrzymywani w brudnych i nieocieplanych celach. Istnieją przypuszczenia oparte na opinii generała Tadeusza Machalskiego, że ściany w celi generała Rozwadowskiego były pomalowane farbą zawierającą arszenik. Generał miał też być truty kanapkami zawierającymi domieszkę końskiego włosia.
Wszystkie te hipotezy opierają się na jednej istotnej poszlace. W ciągu roku pobytu na Antokolu znany ze swej tężyzny fizycznej 60-letni generał Rozwadowski zamienił się z postawnego mężczyzny w słabowitego staruszka. Mimo braku dowodów o przestępstwa natury kryminalnej jego proces był przekładany kilkakrotnie. Dopiero w październiku 1926 r. Wojskowy Sąd Okręgowy nr 1 orzekł, że generał jest niewinny i nie ma żadnych podstaw, aby dalej przebywał w areszcie. Wbrew tej jednoznacznej decyzji sądu generał Rozwadowski nadal był więziony aż do maja 1927 r. Dwa miesiące przed zwolnieniem został bezceremonialnie przeniesiony w stan spoczynku.
Dymisja oraz wieść o zaginięciu generała Włodzimierza Zagórskiego, o którym mówiono, że został zamordowany z rozkazu Piłsudskiego, pogłębiły chorobę generała Rozwadowskiego. Czując zbliżający się koniec życia, postanowił napisać referat poświęcony „Problemowi dzisiejszej obrony Państwa". Ten swoisty testament wojskowy miał za zadanie uwrażliwić Polaków na konieczność tworzenia wojska o wysokiej gotowości bojowej. Generał przewidywał bowiem, że do 1936 r. wybuchnie wojna z Niemcami lub Rosją.
Po wyjściu z więzienia spotkał się z marszałkiem Piłsudskim. Jak wspominała Kazimiera Rozwadowska-Zabłocka, w pewnym momencie rozmowy marszałek powiedział w charakterystyczny dla siebie sposób: „ale bitwę warszawską to ja wygrałem". Słysząc te słowa, generał Rozwadowski w ciszy obrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając osłupiałego marszałka.
Obrońca Lwowa niedługo cieszył się życiem na emeryturze. Pod koniec września 1928 r. nękały go ciągłe ataki gorączki. W połowie października trafił wycieńczony do lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej w Warszawie. Tam też zmarł 18 października 1928 r. o godzinie 13:40.
Sanacyjna władza zabroniła przeprowadzenia sekcji zwłok generała, co jedynie nasiliło domysły. Badający generała tuż przed jego śmiercią lekarze wojskowi pułkownik dr Bolesław Szarecki oraz chirurg lwowski prof. Tadeusz Ostrowski, nie mieli najmniejszych wątpliwości, że generał został otruty.
22 października 1928 r. trumna z jego ciałem przybyła do Lwowa. W pogrzebie uczestniczyły tłumy. Tadeusz Rozwadowski spoczął wśród obrońców Lwowa. 11 lat później, z obawy przed profanacją cmentarza przez wkraczających do Lwowa żołnierzy Armii Czerwonej, przyjaciele przenieśli jego trumnę w nieznane miejsce. Do dzisiaj jej nie odnaleziono.
Pogrzeb i kwestia pochówku
Msza żałobna w Warszawie odbyła się 20 października o godz. 11.30. Następnie trumnę z generałem przeniesiono na Dworzec Główny, skąd przetransportowano do Lwowa. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w poniedziałek 22 października o godz. 10.00. Władze celowo narzuciły tak wczesną porę, aby przyszło jak najmniej ludzi. Mimo to generała żegnały tłumy. Nabożeństwo odprawił w kościele oo. Bernardynów ks. arcybiskup metropolita Bolesław Twardowski. Gdy kondukt żałobny dotarł do Cmentarza Obrońców Lwowa, trumnę na swych barkach ponieśli aż do miejsca spoczynku usunięci z armii generałowie: Stanisław Haller, Roman Żaba, Walery Maryański, Franciszek Meraviglia-Crivelli, Robert Lamezan-Salins i Filip Siarkiewicz. Nad grobem poruszającą mowę wygłosił były legionista ks. Józef Panaś: „Był to prawdziwie chrześcijański, wielki Wódz, który umiał zwyciężać bez podniesienia się w pychę i bez pastwienia się nad pokonanym przeciwnikiem, a gdy poniósł klęskę, poniósł ją nie tylko bez upodlenia się, ale nawet bez chęci zemsty i nienawiści do chwilowego zwycięzcy”.
W okresie Ukraińskiej SRR w trakcie profanacji i zrównywania z ziemią Cmentarza Obrońców Lwowa Maria Tereszczakówna (polska działaczka społeczna) wraz z grupą kilku innych osób, w celu ratowania szczątków polskich bohaterów pochowanych na tym cmentarzu przeniosła kilka ciał zasłużonych Polaków (oprócz gen. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego m.in. gen. Wacława Iwaszkiewicza-Rudoszańskiego, dowódcy obrony Lwowa z 1918 Czesława Mączyńskiego, arcybiskupa lwowskiego Józefa Teodorowicza, ks. Gerarda Szmyda, twórców polskiego lotnictwa: Stefana Bastyra, Stefana Steca i Władysława Torunia) w inne miejsce pochówków, które w wyniku śmierci bezpośrednich świadków i wcześniejszego braku zainteresowania polskich instytucji do dnia dzisiejszego pozostają nieznane (z wyjątkiem miejsca pochówku biskupa Teodorowicza i ks. Szmyda).
W 2013 r. Rada Ochrony Walk i Męczeństwa oficjalnie poinformowała, że najpewniej ciało Rozwadowskiego w latach 70. XX wieku zostało przeniesione w nieznane miejsce, prawdopodobnie na Cmentarz Łyczakowski.