Jacek Jan Kuroń (ur. 3 marca 1934 we Lwowie, zm. 17 czerwca 2004 w Warszawie) – żydowski komunista jeden z przywódców tzw. konstruktywnej opozycji politycznej w PRL, zwolennik oderwania Lwowa i Kresów od Polski, udziałowiec „Okrągłego Stołu”.
Jacek Kuroń - 5 lipca 1992, będąc na Ukrainie, w wywiadzie dla ukraińskiego pisma Wysokoj Zamok - powiedział: "Ja Polak ze Lwowa dumny jestem z tego, że Lwów jest ukraińskim miastem".
Założyciel Hufca Walterowskiego który miał na celu stworzenie w Polsce drużyn młodzieżowych na wzór radzieckiej Organizacji Pionierskiej imienia W.I.Lenina, współzałożyciel KOR, zwanego też "różowym salonem".
Dwukrotny minister pracy i polityki społecznej, latach 1989-2001 poseł na Sejm X, I, II i III kadencji.
W 1955 założył Krąg Walterowski, którego był komendantem do 1961. Hufiec Walterowski miał na celu stworzenie w Polsce drużyn młodzieżowych na wzór radzieckiej Organizacji Pionierskiej imienia W. I. Lenina. Podstawą ideologiczna funkcjonowania Walterowców została opracowana z uwzględnieniem wskazań radzieckiego pedagoga Antona Makarenki. Dzieci i młodzież w hufcu walterowskim została odcięta od tradycji polskiego przedwojennego harcerstwa i skautingu, była poddawana ostrej sowietyzacji. Założycielem hufca i jego ideologiem był Jacek Kuroń, pomimo jego wysiłku, osiągnięcia hufca były mizerne.
W praktyce wyszkolił 2 komsomolców Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna. i kilku pomniejszych, którzy później po 1989 roku otrzymali dzięki temu lukratywne posady. Ostatecznie Hufiec został zlikwidowany przez władze PRL-u w 1961 r.
W latach 1957-1964 pracował w Głównej Kwaterze ZHP, gdzie pełnił m.in. funkcję kierownika Wydziału Programowego. W 1953 został przewodniczącym zarządu uczelnianego ZMP na Politechnice Warszawskiej. W listopadzie 1953 usunięto go z tej organizacji, jak i z PZPR za krytykę koncepcji ideowej ZMP.
Od 1955 brał udział w zebraniach Klubu Krzywego Koła. W 1957 ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1964 wraz z Karolem Modzelewskim był autorem Listu otwartego do Partii, krytykującego biurokratyzację i klasowy charakter reżimu PRL. W jego miejsce proponował "demokrację robotniczą" z takimi rozwiązaniami, jak referendum, gdzie podejmowano by decyzję, jaka część dochodu narodowego miałaby być konsumowana, a jaka przeznaczona na inwestycje. Robotnicy przyjmowaliby w "kolektywny" sposób decyzje dotyczące planu gospodarczego. Został za to skazany na karę 3 lat pozbawienia wolności w 1965, zwolnienie uzyskał w 1967. W marcu 1968, w związku z wydarzeniami marcowymi, został aresztowany i skazany za organizację strajków studenckich tym razem na karę 3 i pół roku pozbawienia wolności.
Wierzył głęboko w komunizm z ludzką twarzą i starał się aby PRL się reformował ale nigdy nie chciał aby w Polsce był kapitalizm i wolny rynek, szczególnie niechętnie odnosił się do II RP. Akceptował IV rozbiór Polski i oderwanie Lwowa od Polski, pomimo faktu że urodził się w polskim Lwowie i mawiał że jest Polakiem ze Lwowa.
We wrześniu 1976 był jednym z sygnatariuszy aktu założycielskiego Komitetu Obrony Robotników, a w 1977 KSS KOR, zwanego różowym salonem ze względu na przyjacielskie stosunki łączące część działaczy KOR z komunistami z aparatu represji PRL.
Współpracował z Biurem Interwencji KSS KOR. Od 1977 wchodził w skład redakcji niezależnego kwartalnika "Krytyka", od 1978 wykładał w ramach Towarzystwa Kursów Naukowych.
W lipcu i sierpniu 1980 organizował sieć informacji o ruchu strajkowym. We wrześniu 1980 był doradcą Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność". Po wprowadzeniu stanu wojennego został Internowany 13 grudnia 1981, w 1982 aresztowany pod zarzutem próby obalenia ustroju, zarzutem nieprawdziwym gdyż Kuroń nie chciał obalać ani socjalizmu ani komunizmu w Polsce tylko go udoskonalać.
Zwolniono go 1984 na mocy amnestii. W czasie uwięzienia w listopadzie 1982 zmarła jego pierwsza żona Grażyna (Gajka).
W 1989 brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu zwanego Sojuszem Czerwonych i Różowych, była to ostatnia próba ratowania socjalizmu w Polsce.
W latach 1989-1990 i 1992-1993 był ministrem pracy i polityki socjalnej w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej. Od 1989 do 2001 sprawował mandat posła na Sejm czterech kadencji z ramienia Komitetu Obywatelskiego, Unii Demokratycznej i Unii Wolności. W wyborach w 1995 kandydował na urząd Prezydenta RP; zajął 3. miejsce, uzyskując 9,2% głosów.
Pełniąc funkcje rządowe wspólnie z Januszem Onyszkiewiczem zablokował uchwalenie gotowej już ustawy potępiającej zbrodnie OUN-UPA.
Pogrzeb Kuronia odbył się 26 czerwca 2004 na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Został pochowany w Alei Zasłużonych. Hołd oddali mu m.in. prezydent RP, przyjaciele i przedstawiciele różnych religii w Polsce chociaż sam był ateistą.
Jacek Kuroń - 5 lipca 1992, będąc na Ukrainie, w wywiadzie dla pisma Wysokoj Zamok
powiedział:
"Ja Polak ze Lwowa dumny jestem z tego, że Lwów jest ukraińskim miastem".
Na przełomie 1989/1990 roku Prezydent ZSRR - Gorbaczow wpadł na pomysł, żeby oddać Polsce kawałek ziem utraconych w 1945 roku. Propozycja dotyczyła oddania Polsce Grodna i Lwowa. Jaruzelski podobno zainteresował się tą propozycją, ale wysłana do Moskwy delegacja Solidarności (Mazowiecki, Geremek i Kuroń) odmówiła przyjęcia tych ziem co było aktem Zdrady Polski.!!!
--------------------------------------------------
From: "mkarwan" mkarwan@xxxxxxxxxxxxxx
Date: Thu, 16 Apr 2009 11:36:55 +0200
-----------------------------------------------------
(...)jaki w rzeczywistości był Jacek Kuroń i jaka była jego faktycznie realizowana droga?
Próbując znależć odpowiedz na tak postawione pytanie, oparłem sie na publikacjach Jacka Kuronia, jego wypowiedziach, w których on sam, bez ogródek odsłania swoje oblicze i drogę życiowa.
Antypolskość od kołyski
Na postawę życiowa Jacka Kuronia niewątpliwie mało wpływ jego wychowanie w rodzinie o tradycjach PPS-owskich.
We wspomnieniach z dzieciństwa napisał, ze ojciec już w dzieciństwie wyjaśnił mu, ze "Boga nie ma i ja nie starałem się już więcej dociekać, dlaczego tak wielu w tego Boga wierzy". Może kolejne zdanie wyjaśni nam przyczynę braku tej dociekliwości, bowiem Kuroń pisze: "Znajdowałem odpowiedzi na wszystkie pytania w klimacie ideowym mojej rodziny, który to klimat wiązał się z duchowością lewicy".
Miał zatem Kuroń własną "religie" wywodząca się z tej wspominanej dość często "duchowości lewicy", która umacniał czytana od wczesnego dzieciństwa literatura klasyków marksizmuleninizmu.
Zresztą, za najważniejsza w życiu przeczytana przez siebie pozycje uważał książkę Lenina "Państwo i rewolucja".
Rodzina Kuronia była zafascynowana hasłami rewolucji 1905 roku, a w kręgu najbliższych żywo przechowywane było wspomnienie o "rewolucyjnej działalności" Władysława Kuronia, brata jego dziadka, który "wsławił się" tym, ze podczas strajku w kopalni Reden zabił stojącego na dziedzińcu dyrektora kopalni (podobno Żyda), a kilka dni później zamordował księdza, który "śmiał" skrytykować zabójstwo dyrektora.
Sam Jacek Kuroń nie ukrywał swej fascynacji osobą stryja Władysława. Dużo miejsca w jego wspomnieniach zajmuje kwestia żydowska i, jak pisze, w czasie okupacji jako 8-letnie dziecko przeżywał "cały ten ból, wstyd i grozę spowodowana antysemityzmem Polaków, za który winę ponosi kler katolicki".
Czyżby już wówczas rozpoczął relatywizacje historii? Wojna bowiem jego zdaniem uczyniła go "alergicznie uczulonym na sprawę żydowska".
Ale dlaczego w sposób bezkrytyczny i jednostronny?
Na to pytanie nie znajdziemy w jego pismach odpowiedzi wprost, ale możemy ze zdziwieniem
zauważyć, ze znajduje on wytłumaczenie dla powojennych zbrodni funkcjonariuszy UB, którzy byli
pochodzenia żydowskiego.
Jakoś w tych wypowiedziach trudno doszukać się tej "wrażliwości lewicowej", która ponoć nie pozwala być obojętna wobec "żadnej niesprawiedliwości".
O latach 1945-56 pisze:
"Poznałem potem Żydów, którzy byli sama nienawiścią do faszyzmu, a rozumieli przez to
antysemityzm.
W rezultacie nienawidzili Polaków formacji narodowej, Polaków-katolików, jakich w
społeczeństwie polskim była wtedy większość".
Wynika z tego, ze dla Kuronia pojęcia " faszysta" i "Polak-katolik" są tożsame, postawił bowiem pomiędzy tymi pojęciami znak równości, zapominając przy tym, ze faszyzmowi bliżej do socjalizmu, bowiem obie te ideologie zawsze mamiły społeczeństwa "pakietem socjalnym".
Jednocześnie, poznając wspomnienia i "dzieła" Kuronia, trudno oprzeć się przekonaniu, ze dla niego warunkiem koniecznym do normalizacji stosunków polsko-żydowskich jest znikniecie Polaków, zwłaszcza katolików oraz "formacji narodowych i patriotycznych", którzy tak jak wtedy, tak i dziś są "większością".
Walterowiec
W latach powojennych rodzina Kuroniów repatriowała się ze Lwowa do Krakowa i od razu mocno
zaangażowała się po stronie "nowego porządku".
Ojciec Jacka Kuronia nadal pozostawał w związkach z PPS, ale syn już szukał przyjaciół w PPR,
gdzie szybko doszedł do wniosku, ze "źródłem wszelkiego zła w Polsce jest prywatna
własność".
Po przeprowadzce do Warszawy, w wieku 15 lat był już działaczem ZMP i budował swoja "lewicowa duchowość". Sam pisze: "Nie mieliśmy czasu odrabiać lekcji, zresztą nauczycieli traktowaliśmy jak reakcje. Nauczyciele bali się nas".
Strach, poczucie władzy imponuje mu, ale przede wszystkim imponuje mu nieograniczona władza.
Nieważne, ze z demokracja nie ma nic wspólnego, pisze dalej:
"Każdy miał kogoś we władzy. Wujka, stryjka, kumpla, który "przekręcił się" przez "dzielnice", a
teraz był w UB, w wojsku, milicji, komitecie dzielnicowym lub wojewódzkim partii. Gdy się miało
jakąś sprawę, szło się do Jurka, Franka, Józka, którzy byli tacy swoi właśnie".
Trudno oprzeć się przekonaniu, ze kontestacje polityczne Kuronia, jakie pojawiły sie w późniejszych latach jego życia wynikały właśnie z tęsknoty za żydowsko-ubeckimi koneksjami, które odeszły wraz z krytyka stalinizmu.
Z uderzająca szczerością wspomina, ze uczestniczył jako obserwator w procesach młodzieżowych grup antysocjalistycznych, podczas których skazywano na wieloletnie wiezienie lub nawet na karę śmierci jego rówieśników, 16-17-latków.
Nawet po latach, nawet po swoich pobytach w wiezieniu, pisze o tym bez emocji, bez refleksji nad okrucieństwem totalitarnego sytemu, któremu wiernie służył. Takich młodych ludzi, nie godzących się na totalitarny socjalizm były wtedy tysiące, ale tez był to czas rozprawy z harcerstwem polskim, a komunistom szczególnie zależało na likwidacji przede wszystkim grup starszoharcerskich, których po latach konspiracji wojennej uznano za "nie nadających się do resocjalizacji".
Zamiar był prosty, sprowadzić harcerstwo na wzór sowiecki do rangi "pionierów" i podporządkować ZMP. Odebrano harcerzom lilijkę, krzyż harcerski, mundurki i ograniczono wiek przynależności najpierw do 15 lat, ale szybko granicznym wiekiem dla "pioniera" było 14 lat. Brał w tym udział bardzo aktywnie Jacek Kuroń, ale jemu było mało.
Stworzył "dzieło swego życia", najpierw Krąg, a następnie Hufiec Walterowski, którego został komendantem.
To była klasyczna komunistyczna organizacja o wysokim stopniu indoktrynacji, która za patrona przyjęła bolszewickiego oficera strzelającego do polskich obrońców w wojnie 1919-20. Jest manipulacja mediów, ze w pośmiertnych panegirykach wspominano, iż "był twórca harcerstwa walterowskiego", nie informując, czym w rzeczywistości owo "harcerstwo" było.
W swoich wspomnieniach tak opisuje ten okres: "Walterowcy to był nasz pomysł socjalistycznego wychowania. Uznaliśmy, ze metoda Makarenki najlepiej będzie służyc naszym celom". Ale przecież w tym samym czasie, opierając się na "pedagogice Makarenki", utworzono w Jaworznie Wiezienie Progresywne dla polskiej młodzieży, która miała za sobą "przeszłość" w Szarych Szeregach lub, co najmniej "niewłaściwe pochodzenie".
Czy zatem, sądząc po treści tylu panegiryków, śmierć Jacka Kuronia ma być początkiem rehabilitacji "stalinowskiego i bermanowskiego terroru"?
Buntownik w imię trockizmu
Przepoczwarzenie się "twardego stalinisty", jakim bez wątpienia był Kuroń, w bezkompromisowego opozycjonistę nastąpiło po napisaniu wspólnie z Karolem Modzelewskim "Listu otwartego do partii", który po latach wielokrotnie przywoływany, jakkolwiek nawet po roku 1989 nigdy nie opublikowany, miał uwiarygodnić Jacka Kuronia w oczach społeczeństwa.
Nie wspomniano ani słowem, ze list nie poruszał sprawy suwerenności Polski, a był jedynie próba zwrócenia uwagi towarzyszy partyjnych na sytuacje w partii i powstał w wyniku zachłyśnięcia się autorów retoryka Trockiego i J. P.Sartre'a. Odwoływał się do korzeni marksistowskich i stanowił próbę zdefiniowania "socjalizmu z ludzka twarzą. "Ta wizja" socjalizmu z ludzka twarzą" była bliska Kuroniowi do końca.
W opozycji lat 70. i 80. Kuroń konsekwentnie reprezentował "uniwersalna kosmopolityczna" wizje nowoczesnego społeczeństwa, oczywiście pod rządami lewicy. Pojecie suwerenności było mu najzupełniej obojętne i jakby nie dostrzegał zjawisk, jakie miały miejsce po rozpadzie ZSRR czy na Bałkanach.
Możliwe, ze do przyjęcia przez niego była suwerenność np. Białorusi, ale nie Polski, bowiem nawet wydarzenia marca 68 przedstawiał jako przejaw "zdziczałego polskiego antysemityzmu", chociaż dobrze wiedział, jako ze był w centrum wydarzeń, ze jest to walka o władze poststalinowców z komunistami krajowymi.
Z troską pochylał się na wyjazdem studentów pochodzenia żydowskiego, gdy w rzeczywistości dobrze wiedział, ze konsekwencje "marszu po władze" ponieśli studenci polscy, nabrani na patriotyczne hasła. Ale to byli przecież tylko Polacy i nie pasowali do kosmopolitycznej wizji.
Opozycja patriotyczna w latach 70. i 80. jakby nie dostrzegała tego, co mówił Kuroń, no może oprócz tych, którzy spotykali się u mecenasa Napoleona Siemaszki i Jana Zamoyskiego w Salonie na Pięknej.
Generalnie, uszło uwadze większości, ze walka Kuronia z komunizmem nie jest w żaden sposób związana z odzyskaniem naszej, polskiej suwerenności, ze walka ta jest jedynie etapem do przejścia z jednej zależności w drugą.
Korzystaliśmy wtedy z azylu Kościoła, nie oddzielając wiernych od niewierzących, naiwnie ufając,
ze uniwersalne prawdy chrześcijańskie zmieniają ludzi.
Ze tak nie było przekonaliśmy się po roku 1989, gdy zaczęto opluwać Kościół i kapłanów, chyba,
ze... byli to kapłani "Kościoła otwartego".
By Kuroń doradca pierwszej "Solidarności" i sam przyznawał, ze ta pierwsza "Solidarność" niepokoiła go swym narodowym, bardzo polskim charakterem. Była wg niego zbyt niepodległościowa, patriotyczna, katolicka i... narodowa właśnie.
Do tego ten hymn, autorstwa Jerzego Narbutta, w który pobrzmiewały tak niemile dla jego ucha, romantyczne odniesienia niepodległościowe: "Solidarni nasz jest ten dzień, a jutro....( ) Bo lepiej byśmy umierali stojąc niż mamy klęcząc na kolanach żyć".
Pod koniec lat 80. ponowne strajki, ale jakby jakieś inne, a po nich "proletariusze" z KOR oraz wszystkich okresów i frakcji powojennego komunizmu podzielili władze i wpływy. Pozostawiono Wałęsę, który jako ikona oporu, laureat Nagrody Nobla dobrze legitymizował ten układ. Kuroń był jedna z ważniejszych postaci tego układu, ale reprezentował tam nie polska racje stanu, ale skrajnie lewicowe, trockistowskie środowiska i ich wizje społeczeństwa.
Czy są te wizje zgodne z aspiracjami społeczeństwa?
Ireneusz T. Lisiak
źródło: http://www.mail-archive.com/prawica@xxxxxxxxxxxx/msg07217.html