(ur. 18 października 1949 w Łodzi) – socjolog, od 1968 studia na Uniwersytecie Łódzkim, członek SLD.
W 1977 roku zarejestrowana jako tajny współpracownik SB pod kryptonimem “Panna”, przejęta później wraz z mężem Andrzejem Gontarczykiem TW “Yon” przez Departament I MSW (wywiad PRL), odpowiedzialni za mord na ks. Blachnickim.
W latach 80. Jolanta i Andrzej Gontarczykowie brali udział w rozpracowywaniu i dezintegracji polonijnych ruchów niepodległościowych w Niemczech, skupiając się na organizacji Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów, stworzonej przez księdza Franciszka Blachnickiego. W latach 2001-2005 IPN prowadził śledztwo w sprawie śmierci Blachnickiego. Według ustaleń śledztwa Gontarczykowie w 1987 byli ostatnimi osobami, które widziały Blachnickiego żywego, a następnego dnia po jego zagadkowej śmierci uciekli z RFN w związku z groźbą aresztowania przez kontrwywiad zachodnioniemiecki.
W 1990 roku współzałożycielka Demokratycznej Unii Kobiet, współzałożycielka SLD. Pełnomocniczka rządu Leszka Millera do walki z korupcją. W latach 2004-2005 dyrektor Departamentu Administracji Publicznej MSW, z którego została usunięta po protestach monachijskiej Polonii.
W 1987r. należeli oni do najbardziej zaufanych współpracowników ks. Blachnickiego. Jolanta Gontarczyk była prezesem i sekretarzem ChSWN, a jej mąż - księdza. W rzeczywistości - jak wynika z materiałów, które IPN udostępnił "Wprost" i TVP 1 - małżeństwo Gontarczyków było szpiegowskim i morderczym duetem realizującym przez cały pobyt w Niemczech zadania dla XI Wydziału I Departamentu MSW (wywiad). Specjalizował się on w zwalczaniu tzw. dywersji ideologicznej i inwigilowaniu emigracyjnych środowisk opozycyjnych.
Gontarczyk jest dobrym przykładem powstawania esbeckiej nomenklatury, czyli procesu polegającego na tym, że w zamian za donoszenie na swych przyjaciół i bliskich ludzie SB otrzymywali gigantyczny majątek, umożliwiający im zajmowanie uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie. Została zwerbowana przez SB w roku 1977 w celu donoszenia na działaczy powstającej opozycji, najpierw Komitetu Obrony Robotników a następnie Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Jej historia jest o tyle szczególna, że zwerbował ją własny mąż, pracujący dla SB już od 1974 roku. Za przekazane informacje byli wynagradzani finansowo. YON na sumę 33.475 zł, PANNA na sumę 12.920 zł. PANNA pełniąc funkcję przewodniczącej Komisji Zakładowej “Solidarności” w Instytucie Kształcenia Nauczycieli, weszła również w środowisko łódzkie tego związku. W celu ugruntowania ich związku z Wywiadem, przekazali pisemne informacje na temat swoich kontaktów z działaczami opozycji (Solidarności i KSS-KOR) . YON i PANNA posiadają bogatą przeszłość opozycyjną. Świadczy o tym dotychczasowy dorobek operacyjny, jak również przekazany wykaz ich kontaktów w środowisku opozycji. Małżeństwo Gontarczyk jest dobrym przykładem powstawania esbeckiej nomenklatury, czyli procesu polegającego na tym, że w zamian za donoszenie na swych przyjaciół i bliskich ludzie SB otrzymywali gigantyczny majątek, umożliwiający im zajmowanie uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie.
Andrzej Gontarczyk pracujący dla SB już od 1974 roku, po zawarciu związku małżeńskiego uznał, że dla ułatwienia pracy i w celu uniknięcia dekonspiracji najlepiej będzie wciągnąć żonę do współpracy z SB. Dla sposobu działania SB charakterystyczne było to, że zainscenizowano fikcyjną sytuację, by ukryć fakt, iż Gontarczyk już od dawna był agentem i rozmowę werbunkową przeprowadzono równocześnie z Andrzejem i Jolantą. Andrzej posługiwał się pseudonimem “Yon” a Jolanta - “Panna”. Raporty obojga uzyskiwały najwyższe pochwały od zwierzchników: “Oboje byli aktywnymi działaczami “S” regionu Łódzkiego, w której pracach uczestniczyli na polecenie Służby. Z tego okresu znają szereg działaczy “S” m.in. A. Słowika, J. Bartyzela, K. Kowalewskiego”. W innym raporcie (z 1982 roku) czytamy:“W ostatnim okresie był aktywnie wykorzystywany do rozpracowania środowiska KOR i działaczy łódzkiej “Solidarności”. Przekazał szereg istotnych informacji dot. działaczy “Solidarności”, panujących stosunków, układów i prowadzonych rozgrywek personalnych w zarządzie regionu. Wynikało to z faktu przewodniczenia przez YONA Komisji Zakładowej “Solidarności” w jego miejscu pracy oraz z szerokich kontaktów zawodowych i osobistych w środowisku działaczy “Solidarności”. YON uczestniczył również w pracach Krajowej Komisji Filmu “Solidarności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczył w kombinacjach operacyjnych mających na celu likwidację tajnych ugrupowań “Solidarności”. Mimo aktywnej działalności YON nie został internowany, gdyż od października 1981 r. oficjalnie wycofał się z działalności związkowej, tłumacząc to decyzją o wyjeździe na pobyt stały do RFN. Rezygnacja z działalności związkowej miała być dla YONA argumentem wobec władz paszportowych w przypadku ewentualnych trudności. W środowisku działaczy zaakceptowano ten pomysł i YON prowadził działalność związkową nieoficjalnie. Zyskał w ten sposób zaufanie jako człowiek ideowy i bezinteresowny. Potwierdziły to jego kontakty z tymi ludźmi po wprowadzeniu stanu wojennego.
YON i PANNA wyjeżdżają w ramach “akcji łączenia rodzin”. Otrzymają obywatelstwo RFN. Prezentują na zewnątrz antykomunistyczne postawy, co stwarza im możliwość nawiązania dialogu z anty socjalistycznymi ugrupowaniami emigracyjnymi działającymi w RFN.” I tak się rzeczywiście stało. Ilość kontaktów agenturalnego małżeństwa Gontarczyków była imponująca: Radio Wolna Europa, Solidarność Walcząca (SW), Biuro Brukselskie “Solidarności”, Rząd RP w Londynie, PPS. Socjaliści byli zresztą pierwszym adresatem agenturalnych wysiłków Gontarczyków ale rychło stwierdzili oni, że znaczenie tej organizacji jest na tyle marginalne, iż trzeba szukać innego obiektu. Skupili się na próbie infiltracji powołanej przez księdza Franciszka Blachnickiego Chrześcijańskiej Służbie Wyzwolenia Narodów w Carlsbergu. ChSWN była organizacją radykalnie antykomunistyczną, kwestionującą linię ugodową wobec reżimu Jaruzelskiego. Najważniejsze zaś było to, że działając w oparciu o autorytet ks. Blachnickiego ChSWN była jedyną (poza “Solidarnością”) organizacją na Zachodzie, która mogła odwołać się do masowego zaplecza w kraju w postaci ruchu oazowego, którego twórcą był właśnie ks. Blachnicki. Agenci uzyskali zaufanie ks. Blachnickiego, a Jolanta Gontarczyk została przewodniczącą ChSWN. Mimo jej licznych starań nie oznaczało to przejęcia tej organizacji, liczącej się w Niemczech i wśród organizacji antykomunistycznych.
Ks. Franciszek Blachnicki, jak odnotowują esbecy, “sam kierował ChSWN” i rychło został uprzedzony o podwójnej roli Gontarczyków. Być może właśnie dlatego zginął z rąk Gontarczyków, którzy widzieli się z nim na godzinę przed śmiercią.
Śmierć ks. Franciszka Blachnickiego, dostarczone przez przedstawiciela Solidarności Walczącej informacje o agenturalności Gontarczyków i zaniepokojenie policji niemieckiej – wszystko to razem sprawiło, że Gontarczykowie zostali ewakuowani z Niemiec i przez Budapeszt wyjechali do Warszawy
W latach 1982-89 komunistyczna Służba Bezpieczeństwa wydała łącznie na działania
Gontarczyków: 3.303.266 zł, 3.257 koron czeskich, 75.630 forintów, 16.900 marek
RFN, 3.093 dolarów USA, 28.278 szylingów austriackich, 170.883 dinary
jugosłowiańskie. Ale to nie wszystko. Tytułem “odszkodowania za utracony majątek”
w Carlsbergu Gontarczykowie otrzymali 10.300 marek RFN. Przywieźli bez odprawy
celnej samochód marki Audi 90 (koszt ok. 2 mln zł), który został bezpłatnie
zarejestrowany przez SB. Od czasu przyjazdu do Polski aż do końca 1989 roku
wypłacano im co miesiąc po 100.000 a następnie po 150.000 zł. Kupiono im pralkę
(100 tys. zł) i zainstalowano telefon. Tytułem kosztów “dotacji instalacyjnej”
otrzymali jednorazowo 100 tys. zł.
Postanowiono też odznaczyć ich Krzyżami Kawalerskimi Orderu Odrodzenia
Polski i odznakami resortu spraw wewnętrznych, odznaczenia nadał im
Aleksander Kwaśniewski, dekorując Jolantę Gontarczyk Srebrnym Krzyżem
Zasługi.
Jednak w tej sprawie największym skandalem, przynajmniej od strony finansowej,
jest nieodpłatne przekazanie Gontarczykom na własność pięknego mieszkania w
centrum Warszawy przy ul. Poznańskiej. Mieszkanie to stanowiło własność Skarbu
Państwa i służyło jako Lokal Konspiracyjny, czyli punkt, w którym funkcjonariusze
SB spotykali się ze swoimi agentami. Nie było ono własnością SB (ani resortu MSW
PRL), było własnością Państwa. Inaczej jednak patrzył na to aparat komunistycznej
władzy, a zwłaszcza wszechwładna bezpieka. Zresztą już podczas przerzucania ich
do Polski agenci domagali się od transportujących ich przedstawicieli Centrali
urządzenia ich w Warszawie. Mówili, że “zdecydowani są pozostać w Warszawie,
gdyż nie chcą wracać do Łodzi”.I tak też się stało. Meldunek operacyjny szefa
wywiadu SB Zdzisława Sarewicza z 23 kwietnia 1988 roku, stwierdza, że “Yon i
Panna zostali ulokowani w mieszkaniu konspiracyjnym w Warszawie.”W raporcie
dla Sarewicza Naczelnik Wydziału XI Departamentu I, A. Makowski stwierdza:
“Agenci zostali zakwaterowani w L.K. “Sting” i wg. naszej oceny to mieszkanie
można by uznać za docelowe. W niezobowiązujących rozmowach Yon i Panna
wyrazili gotowość zamieszkania w nim na stałe. Należałoby wówczas rozważyć
także nasze zaangażowanie w zainstalowanie telefonu w mieszkaniu agentów.”Po
paru miesiącach lokalizację zmieniono. 2 lipca 1988 roku szef wywiadu SB Zdzisław
Sarewicz wydaje Departamentowi Techniki MSW polecenie:“W związku z
zakończeniem eksploatacji obiektu krypt. “Czanel - 1” nr. rej. 16177, prosimy o
spowodowanie zdjęcia instalacji PP [podsłuchu pokojowego- przyp. red.] z ww.
obiektu.”W listopadzie tegoż roku Naczelnik Wydziału XI wywiadu SB W. Bednarz
nakazuje przygotowanie do “oficjalnego przepisania mieszkania”, informując, że
Gontarczykowie mają już wyrobione “dowody osobiste z zameldowaniem w
Warszawie, przy ul. Poznańskiej (adres L.K. “Czanel II”) (...)”. Sprawa wraca raz
jeszcze - w raporcie z 19 grudnia 1988 roku, gdzie M. Bednorz informując o
przekazaniu LK na własność Gontarczykom nazywa je“znacznie wyeksploatowanym
mieszkaniem, którego remont pokryli z własnych zasobów pieniężnych”. Państwo
Gontarczykowie mieszkają tam do dziś.
Jolanta jest działaczką SLD i robi karierę w partii - a to zwalczając z jej ramienia korupcję, a to domagając się równouprawnienia prześladowanych kobiet. Jej mąż, Andrzej, jest skromnym byłym prezesem zarządzającym budynkiem, w którym mieści się dawny LK “Czanel”, obecnie własność prywatna państwa Gontarczyków.