Serwis poświęcony elitom politycznym w Polsce po 1989 roku (Okrągły Stół)
Fundacja Pro Civili

Fundacja Pro Civili powstała w połowie lat 90., z kapitałem założycielskim wynoszącym 300 000 złotych. Formalnie miała zajmować się wspieraniem oficerów Wojska Polskiego oraz innych osób, w tym także ich rodzin, które poniosły szkodę broniąc bezpieczeństwa i porządku prawnego III RP.

Jak podaje Wojciech Sumliński w książce „Niebezpieczne związki Bro­ni­sła­wa Komorowskiego” z dokumentów CBŚ, w których posiadanie wszedł autor wynikało, że głównymi założycielami Pro Civili byli Anton Wolfgang Kasco, poszukiwany listem gończym za malwersacje fi­nan­so­we w spółce Advantage, oraz Patryk Manfred Holletschek, twórca pierwszej w Polsce piramidy finansowej Global System, aresztowany przez policję w 1998 roku.

Patryk Holletschek był również zaangażowany w interesy z Olegiem Białym, oficjalnie będącym biznesmenem, pełnomocnikiem spółki Billa Poland. W rzeczywistości Oleg Biały był bezwzględnym gangsterem. Stał na czele grupy wywodzącej się z Grupy Wojsk Armii Sowieckiej stacjonujących w Le­g­ni­cy oraz członków ukraińskich grup przestępczych, zajmujących się za­ma­cha­mi bombowymi i zabójstwami na zlecenie. Grupa ta była ściśle powiązana z rosyjskim sektorem bankowym i osobami z najwyższych władz Rosji. Na terenie Warszawy blisko współpracowała z szefami mafii pruszkowskiej. Zwłaszcza z Leszkiem Danielakiem ps. „Wańka”, Jackiem Haronem i handlarzem bronią Leszkiem Grotem.

Miejscem spotkań była kawiarnia w Sejmie, a współpraca polegała na przemycie samochodów (również drogą lotniczą), handlu narkotykami, spirytusem, a nawet perfumami.

Fundacja Pro Civili

Zdaniem CBŚ skład osobowy Fundacji Pro Civili i jej działania, a także pro­wa­dzo­ne wokół niej działania osłonowe, wska­zy­wa­ły, że było to przedsięwzięcie zo­r­ga­ni­zo­wa­ne przez WSI pod ścisłym nad­zo­rem Ministerstwa Obrony Narodowej. W rok po stworzeniu Fundacji Pro Civili po­sze­rzo­no jej działalność o po­śre­d­ni­ctwo ubezpieczeniowe, handel sprzętem naukowo-technicznym, działalność w bra­n­żach budowlanej, przemysłu drzewnego, papierniczego, skórzanego, dzia­ła­l­ność usługową w branżach budowlanej, drzewnej, informatycznej i przemysłu spożywczego, a także organizowanie targów, wystaw, prze­ta­r­gów, aukcji oraz import i eksport. Pod koniec lat 90. Pro Civili działała w całym kraju i otworzyła dwa ośrodki zamiejscowe. Jeden przy firmie Quorum – Agencja Marketingowa w Krakowie, a drugi w kooperacji z Metro sp. z o.o. w Nowej Soli.

W tym czasie kierownicze stanowiska w Fundacji Pro Civili zajmowali między innymi generał Stanisław Świtalski, pułkownik III Zarządu WSI Marek Wolny, porucznik Marek Olifierczuk, poseł Samoobrony Janusz Maksymiuk oraz kapitan WSI Piotr Polaszczyk, który był prze­wo­d­ni­czą­cym Rady Fundacji Pro Civili, a w latach 2000-2001 przedstawiał się jako pełnomocnik Ministerstwa Obrony Narodowej. Ministrem obrony na­ro­do­wej był w tych latach Bronisław Komorowski.

Fundacja Pro Civili reprezentowała w Polsce austriackie firmy ubez­pie­cze­nio­we, a do pierwszych nadużyć doszło w ramach kooperacji z Fundacją Dziecko Warszawy. Następnie, aby wyłudzić podatek VAT utworzono kil­ka­dzie­siąt firm powiązanych osobowo i kapitałowo z Pro Civili. Z tymi pod­mio­ta­mi Fundacja Pro Civili zawierała setki fikcyjnych umów na sprzedaż i lea­sing nieistniejących produktów, maszyn rolniczych, samochodów i sys­te­mów komputerowych o wartości od setek tysięcy do kilkunastu milionów złotych. Przykładem udokumentowanej przez CBŚ działalności przestępczej były rozliczenia Fundacji ze spółką Ortis, od której Pro Civili kupowała sprzęt rolniczy, a następnego dnia sprzęt odsprzedawała spółce, a ta sprze­da­wa­ła go kolejnym spółkom-krzakom. Sprzedaż odbywała się je­dy­nie na fakturach.

Podobnie było z handlem systemami komputerowymi. Między innymi z sy­s­te­mem UNIMED, przeznaczonym do zarządzania dużymi jednostkami w słu­żbie zdrowia. Pro Civili podpisała z Fun­da­cją Rozwoju Integracji Dzieci trzy umowy leasingu programu UNIMED o łącznej wartości ośmiu milionów złotych. Za każdym razem cena była inna, co tłumaczono rzekomo inną wersją nieistniejącego produktu. Część wierzytelności z tych umów Fun­da­cja Pro Civili sprzedała spółce Pati Soft, a następnie kupiła od niej rze­ko­mo 300 stanowisk programu za kwotę wielokrotnie wyższą, wynoszącą ponad 12 milionów złotych.

Książka Wojciecha Sumlińskiego – „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”
Książka Wojciecha Sumlińskiego – „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”

Swoje działania Fundacja Pro Civili pro­wa­dzi­ła też na Wojskowej Akademii Te­ch­ni­cz­nej. Fundacja handlowała m.in. sys­te­mem komputerowym AXIS, który miał być rzekomo wytworzony przez Centrum Usług Produkcyjnych Wojskowej Aka­de­mii Technicznej. Nabywcą systemu miała być spółka Glicor, a kolejnym jego na­by­w­cą Fundacja Pro Civili, która le­a­sin­go­wa­ła te systemy spółce Kiumar. Na­s­tę­p­nie spółka ta sprzedała Fundacji Pro Ci­vi­li ten sam system za kwotę ponad 16 mi­lio­nów złotych, z czego zapłaciła tylko 9 mi­lio­nów. Transakcje z Wojskową Aka­de­mią Techniczną i spółką „Kiumar” były załatwiane osobiście przez prezesów Fu­n­da­cji Pro Civili Piotra Polaszczyka i Krzysztofa Werelicha. Celem wy­s­ta­wie­nia tych wszystkich faktur było obejście przepisów podatkowych i uzy­s­ka­nie dokumentów pozwalających na wyłudzanie nienależnych zwrotów podatków VAT w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych, a późniejszym okresie także pranie brudnych pieniędzy mafii pruszkowskiej.

Osobą z mafii pruszkowskiej, związaną szczególnie z Fundacją Pro Civili był Jarosław Sokołowski ps. „Masa”, który na zarządcę swoich interesów zatrudnił Roberta Eckerta z Pro Civili, a ten zatrudnił kolejne osoby z Fu­n­da­cji. Warszawski klub Planete był częścią łączącą mafię pruszkowską i kie­ro­wa­ną przez WSI Fundację Pro Civili. Formalnym właścicielem klubu była firma Mekka, należąca do Susan Tonuzi, Amerykanki, żony Andreasa Ed­lin­ge­ra przedstawiciela włoskiej mafii w Polsce, która jako miejsce za­me­l­do­wa­nia w Polsce podawała miejsce zamieszkania Roberta Eckerta z Pro Civilli. Faktycznym właścicielem Planete był jednak Jarosław Sokołowski, posiadał też on nieoficjalne udziały w Pro Civili. Pracownicy Planete jeździli najdroższymi modelami Mercedesów, należącymi do Pro Civili, które po­cho­dzi­ły z komisu Margot w Bytomiu powiązanym ze złodziejami sa­mo­cho­dów, prowadzonym współpracownika Nikodema Skotarczaka ps. „Nikoś”, który z kolei był twórcą mafii samochodowej.

Fundacja Pro Civili sprzedawała natomiast samochody z firmy Sobiesława Zasady do Ministerstwa Obrony Narodowej, co ustalono podczas kontroli Urzędu Skarbowego, wszczętej po informacji o sprzedaży i leasingu przez Fundację programów komputerowych, które nie istniały. Ujawniono wtedy dokumenty wskazujące na powiązania Fundacji Pro Civili z firmą Mekka, z której w oparciu o umowę leasingową wpływały do Fundacji pieniądze „Masy”, które następnie prano. Piotr Polaszczyk zagroził kontrolerce Urzędu Skarbowego i działania kontrolne wstrzymano, a najważniejsze dokumenty zniknęły.

Z Fundacją Pro Civili związany był też IV oddział PKO BP na warszawskiej Pradze, który wykupywał od wierzytelności z tytułu umów leasingowych i fa­kto­rin­go­wych (umowy na dostawę towaru i usług), rzekomo zawartych z Wojskową Akademią Techniczną. Uczelnia kupowała sprzęt komputerowy czy lasery. Bank przejmował wierzytelność, ale nie sprawdzał, czy WAT rzeczywiście ma zakupione towary. Nie sprawdzano też rzetelnie spółek. Jako zabezpieczenie umów przyjęto np. wyciąg z pszczelego jadu do pro­du­kcji kosmetyków i leków, wyceniony na ponad 100 mln zł. Jad wciąż ma znajdować się w sejfach banku. Proceder ten był możliwy dzięki przy­chyl­no­ści dyrektora IV oddziału banku Jerzego Sutora, byłego pracownika straży granicznej, który szybko awansował ze zwykłego wartownika banku w Grójcu.

Proceder urwał się jesienią 1999 roku, gdy WAT wyparł się umów. Dyrektor Jerzy Sutor stracił pracę, a bank wpisał w straty 113 mln zł. Prokuratura nie ustaliła, gdzie przepadła lwia część pieniędzy. Majątek zniknął na zagranicznych kontach i w rajach podatkowych, w tym na Cyprze. Zarzuty za udział w tym procederze postawiono w 2013 roku Piotrowi Polaszczykowi. Jerzy Sutor według prokuratury miał popełnić samobójstwo. Zginął strze­la­jąc do siebie 3 razy z broni palnej, w tym raz z 3 metrów. Funkcjonariusze CBŚ w swoim śledztwie stwierdzili 17 osób związanych z Fundacją Pro Civili, które popełniło samobójstwo bądź zginęło w dziwnych oko­licz­no­ś­ciach.

BRONISŁAW KOMOROWSKI A FUNDACJA PRO CIVILI

Funkcjonariusze CBŚ ustalili, że wyłudzanie kredytów organizował Ros­ja­nin posługujący się personaliami Igor Kopylow, współdziałający z WSI i mafią pruszkowską. Miał niezbędne pełnomocnictwa wydane przez Mi­ni­ster­stwo Obrony Narodowej, do zapoznawania się z pracami badawczymi Wojskowej Akademii Technicznej, obejmującymi nawet tajemnice pań­stwo­we oraz o procesy ich wdrażania na potrzeby Sił Zbrojnych Rzecz­po­spo­li­tej Polskiej. Szczególnie interesował go nowoczesny system ra­kie­to­wy. Świadkowie potwierdzili, że Igor Kopylow regularnie kontaktował się z Piotrem Polaszczykiem, który według tych samych świadków miał dostęp do Bronisława Komorowskiego, który był na bieżąco informowany o dzia­ła­l­no­ści Igora Kopylowa i miał w tej kwestii pełne rozeznanie, nie zrobił jed­nak nic aby ją powstrzymać. Ponadto to WSI, które odpowiadały za kontr­wy­wia­do­w­czą osłonę technologii rozwijanych w ramach projektów ba­daw­czych na WAT, same przekazały je w ręce Igora Kopylowa.

Bronisław KOmorowski
Bronisław Komorowski

Kluczowymi postaciami w tym procederze, a także w dopuszczeniu do wyłudzania setek milionów złotych z WAT, był właśnie Bro­ni­sław Komorowski, a także generał Andrzej Ameljańczyk i zastępca komendanta WAT do spraw ekonomiczno-organizacyjnych puł­ko­w­nik Janusz Łada, który przekroczył swoje up­ra­w­nie­nia i podpisał zgodę na założenie ra­chu­n­ku w IV oddziale PKO BP w Warszawie. Płk Janusz Łada udzielił też pełnomocnictw do korzystania z konta osobom związanym z Fundacją Pro Civili. Skompromitowanego płk. Janusza Ładę zastąpił pułkownik WSI Romuald Miernik, były zastępca dowódcy 36. oddziału Zarządu III WSI, w którym powstał specjalny zespół operacyjny do spraw malwersacji na WAT. Utrudniał on śledztwo jak tylko mógł, regularnie informował osoby zaangażowane w działalność Fundacji Pro Civili o wszystkich posunięciach prokuratury i Urzędu Kontroli Ska­r­bo­wej w sprawie śledztwa na WAT. W śledztwie tym Prokuratura Okręgowa w Warszawie odgrywała podrzędną rolę względem WSI, które miały zadbać o wyciszenie sprawy.

Śledztwo prokuratury przez siedem lat pozostawało na etapie po­stę­po­wa­nia przygotowawczego, w którym nie podjęto decyzji o postawieniu ko­mu­ko­l­wiek zarzutów. Tymczasem w śledztwie prowadzonym przez CBŚ nie­o­mal natychmiast odnotowano pierwsze sukcesy. Trzy miesiące po pie­r­wszym meldunku oficerów CBŚ do Komendanta Głównego Policji w MON zainicjowano działania prowadzące do zamknięcia śledztwa w sprawie Pro Civili. Dużą rolę odegrał tutaj szef WSI generał Tadeusz Rusak, który zażądał oddania śledztwa WSI i zakazując policji podejmowania ja­kich­ko­l­wiek działań w sprawie Fundacji. Śledztwo w sprawie Fundacji Pro Civili odebrały CBŚ Wojskowe Służby Informacyjne, które nie dopuściły do peł­ne­go zrealizowania wątku śledztwa dotyczącego nadużyć na WAT.

Akcję osłaniającą Fundację Pro Civili prowadził Zarząd III WSI oraz war­sza­w­ski oddział Kontrwywiadu WSI. Do jej realizacji powołano specjalny od­dział operacyjny pod nadzorem pułkownika Kazimierza Mochola oraz puł­ko­w­ni­ka Józefa Łangowskiego. Według dokumentów śledczych ujawnionych przez Wojciecha Sumlińskiego dla akcji osłaniającej zastosowano kontrolę operacyjną, podsłuchy i obserwacje. Uruchomiono sieć współ­pra­co­w­ni­ków, tzw. „śpiochów”, czyli głęboko zakonspirowanych agentów, uru­cha­mia­nych do specjalnych zadań. Byli oni pozyskani do służb m.in. przez Piotra Polaszczyka. Zwerbowano też do współpracy urzędnika Urzędu Kontroli Skarbowej. Wykorzystano też mafię pruszkowską i współpracujących z nią międzynarodowych gangsterów takich jak Jeremiasz Barański, Oleg Biały, czy Igor Kopylow, a także najwyższych rangą przedstawicieli tajnych służb i świata polityki, takich jak Bronisław Komorowski.

Z materiałów śledczych opisanych przez Wojciecha Sumlińskiego, wy­ni­ka­ło, że ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski, w spo­sób szczególny traktował wszystko co wiązało się z Wojskową Akademią Techniczną i interesami tej uczelni. Szczególnie podejście Bronisława Ko­mo­ro­w­skie­go zaznaczyło się w sprawie dr. Krzysztofa Borowiaka, który przy­go­to­wał program restrukturyzacji szkolnictwa wojskowego, obejmujący też Wojskową Akademię Techniczną, zakładając połączenie jej wraz z innymi uczelniami w jeden Uniwersytet Obrony Narodowej. Dr Krzysztof Borowiak, jako Dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON nie był zapraszany przez kierownictwo MON na spotkania dotyczące szkolnictwa wojskowego, bez przedstawicielstwa jego departamentu podejmowano decyzje o przyszłym kształcie systemu szkolnictwa wojskowego.

Spotkało się to z ostrym sprzeciwem dr. Krzysztofa Borowiaka i został on wezwany przez Bronisława Komorowskiego, który odtworzył mu spo­rzą­dzo­ne przez WSI nagranie, w którym dr Borowiak miał grozić posłowi Sta­ni­sła­wo­wi Głowackiemu z AWS, przewodniczącemu sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a w rzeczywistości wyrażał głębokie zaniepokojenie zaistniałą sytuacją w MON. Na tej podstawie dr Krzysztof Borowiak został oskarżony o działanie sprzeczne z interesami MON i ingerowanie w sprawy, które nie powinny go dotyczyć. Bronisław Komorowski przedstawił mu ultimatum, którym albo poprze projekt zmian na Wojskowej Akademii Technicznej, przygotowany przez Sztab Główny MON, albo zostanie zwolniony. Po 4 la­tach decyzję o odwołaniu dr. Krzysztofa Borowiaka podważył Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając prawomocnie, że nie istniały żadne podstawy do zwolnienia Bronisława Komorowskiego.

Według notatki sporządzonej przez CBŚ:
(…) [Bronisław Komorowski] wykorzystując posiadaną pozycję pró­bo­wał wdrożyć rozwiązania korzystne tylko dla określonej grupy in­te­re­sów, związanej z Fundacją Pro Civili. Nie można wykluczyć, że za­s­to­so­wa­ny szantaż miał związek z malwersacjami grupy przestępczej skupionej wokół Fundacji Pro Civili, która wyłudziła z WAT kwotę blisko 400 milionów złotych. Współodpowiedzialnym za taki stan rzeczy był Bronisław Komorowski.

Odpowiedzialność za przestępstwa dokonane przez Fundację Pro Civili wy­ni­ka­ła nie tylko z jego nadzoru nad WSI jako ministra obrony narodowej, ale także z całkowitej jego pasywności w tej sprawie. W efekcie WSI w ca­ło­ści kontrolowały sytuację poprzez siatkę swoich współpracowników i za­cie­ra­ły ślady prowadzące do Zarządu III WSI. W operacji zacierania śladów brali udział również gangsterzy z mafii pruszkowskiej i zabójcy związani bezpośrednio z Igorem Kopylowem, którzy eliminowali fizycznie osoby stanowiące zagrożenie dla działalności Fundacji Pro Civili.

O wiedzy jaką miał Bronisław Komorowski o działaniach Fundacji Pro Civili świadczyć może rozmowa z Komorowskim, którą nagrał Wojciech Sumliński. Ówczesny marszałek Sejmu umówił się z dziennikarzem na rozmowę o WSI, dotyczącej między innymi ich rozwiązania, któremu Bronisław Komorowski, jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej był przeciwny. W czasie rozmowy marszałek Komorowski chętnie udzielał informacji, zmieniło się to w momencie, gdy padło pytanie o Fundację Pro Civili. Bronisław Komorowski zapytał Wojciecha Sumlińskiego czy wie co robi i dał mu minutę na opuszczenie gabinetu. Nagranie tej rozmowy nigdy nie zostało opublikowane, znajduje się w archiwach TVP.

Działalność Fundacji Pro Civili została zawieszona przez ówczesnego prezesa Wiesława Bruździaka, który został szefem ochrony w szwajcarskim Cottbus Banku. Pieniądze stracone przez Skarb Państwa, także poprzez defraudacje na WAT nigdy nie zostały odzyskane. Nie ustalono, gdzie ostatecznie trafiły wyprane pieniądze, które transferowano na Cypr. Wiadomo jedynie, że do Rosji, gdzie rozdzielono je na tysiące firm-krzaków, a te z kolei tworzyły kolejne spółki-córki itd. Należy przypomnieć, że ad­mi­nis­tra­to­rem aktywów Cottbus Banku był Peter Vogl, znany jako „kasjer le­wi­cy”, a którego dotyczyła tzw. afera Petera Vogla.

Szwajcarscy prokuratorzy stwierdzili istnienie ponad trzydziestu rachunków w Cottbus Banku i Banku EFG w Zurychu, przez które transferowano pieniądze na łapówki dla polityków i innych osób wspierających dzia­ła­l­ność Fundacji Pro Civili. Łącznie było to ponad pięćdziesiąt milionów franków szwajcarskich. Wszystkie postępowania karne dotyczące dzia­ła­l­no­ści Fundacji Pro Civili, także tych dotyczących defraudacji na WAT zostały umorzone. Jak wynikało z dokumentacji, którą opisał Wojciech Sumliński, stało się tak dzięki protekcji ludzi z najwyższych stanowisk w MON, a wy­pra­ne pieniądze stanowią kapitał do dalszych, prowadzonych na jeszcze szerszą skalę działań przestępczych.

Wojciech Sumliński o Fundacji Pro Civili: