Włodzimierz Wiktor Borodziej (ur. 1956) – historyk, specjalizujący się w historii najnowszej.
Studia ukończył na Uniwersytecie Warszawskim w 1979 roku. W 1984 roku na tej samej uczelni uzyskał stopień doktora. Stopień doktora habilitowanego uzyskał w 1991 roku na podstawie rozprawy "Polska w stosunkach międzynarodowych 1945-1947". W 2004 roku uzyskał tytuł profesora nauk humanistycznych. W latach 1999-2002 pełnił funkcję prorektora Uniwersytetu Warszawskiego.
Wśród polskich historyków cieszących się w Niemczech dużym uznaniem wiodącą rolę odgrywa Włodzimierz Borodziej, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Jest tam uważany za specjalistę od stosunków polsko-niemieckich, wręcz dyżurnego polskiego historyka, w szczególności od historii wypędzeń. Ale zabiera głos także w kwestiach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, kolaboracji oraz polskiej pamięci historycznej. Postrzegany jest w Niemczech jako postępowy, prawdziwie europejski i krytyczny historyk. W Polsce zdobył sobie także mocną pozycję – był między innymi prorektorem Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1999 – 2003, jest członkiem różnych gremiów, jak np. Rady Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Był również doradcą szefa Kancelarii Sejmu (1991), dyrektorem Biura Stosunków Międzyparlamentarnych w Kancelarii Sejmu (1991 – 1992) oraz dyrektorem generalnym Biura Analiz Sejmowych (1992 – 1994). (. . .)
W Niemczech mówi się i pisze, że Włodzimierz Borodziej jest synem polskiego dyplomaty Wiktora Borodzieja. W istocie status dyplomatyczny był przykrywką dla jego działalności jako funkcjonariusza SB (w organach bezpieczeństwa pracował od 1954 roku). W latach 1962 – 1965 Wiktor Borodziej był wywiadowcą rezydentury wywiadu SB w Berlinie o pseudonimie Albert. Jego syn Włodzimierz chodził wtedy do szkoły podstawowej w Berlinie Zachodnim (1962 – 1965). W latach 70. Wiktor Borodziej był oficjalnie attaché kulturalnym w Ambasadzie PRL w Wiedniu oraz – nieoficjalnie – rezydentem wywiadu w stolicy Austrii. Jego syn Włodzimierz uczęszczał wtedy do gimnazjum w Wiedniu (1970 – 1975). W tym okresie jego ojciec rozpracowywał między innymi Centrum Szymona Wiesenthala, w którym dzisiaj jego syn Włodzimierz wygłasza referaty.
Tymczasem jego syn Włodzimierz, w wieku 23 lat jako świeżo upieczony magister bez dorobku naukowego, został w roku 1979 sekretarzem Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, by zostać później jej współprzewodniczącym. Jednocześnie jego ojciec, z racji pełnionych funkcji i wpływów, musiał mieć przynajmniej szczególny wgląd w relacje naukowe – jeśli nawet nie nadzorował ich bezpośrednio – z wrogim wtedy państwem zachodnim – RFN. O bliskich związkach z „kierunkiem niemieckim” jego ojca świadczy przecież wspomniany już fakt, że w latach 60. i 70. pracował w Berlinie jako wywiadowca, a później jako rezydent wywiadu. I właśnie w tym niemieckim kierunku potoczyła się kariera naukowa Włodzimierza Borodzieja. Co ciekawe, w latach 80. wyjeżdżał on wielokrotnie na stypendia naukowe do Niemiec do instytucji, które były jednocześnie inwigilowane przez wywiad komunistyczny PRL.
Pułkownik Wiktor Borodziej jako wysoki funkcjonariusz komunistycznych tajnych służb był zaangażowany w esbecką akcję “Żelazo”. Jego mieszkanie służyło jako lokal kontaktowy, w którym spotykali się jej uczestnicy. Prowadzona z niezwykłym rozmachem akcja “Żelazo” polegała na organizowaniu napadów rabunkowych, kradzieży, a nawet morderstw na terenie Europy Zachodniej. Początkowo łupy służyły finansowaniu działalności wywiadu PRL. Z czasem akcja przekształciła się w mafijny proceder, z którego zyskami dzielili się bandyci oraz przede wszystkim zaangażowani w nią oficerowie SB. A do tych ostatnich należał Wiktor Borodziej. W akcji „Żelazo” tkwią także źródła późniejszych mafijnych powiązań, które odgrywały ważną rolę już po upadku PRL. (. . .)
Przypadek Włodzimierza Borodzieja, wcale nieodosobniony, może być przykładem tego, jakie skutki przyniosło zaniechanie rozliczenia się z dziedzictwem PRL. Ma to bezpośrednie bardzo negatywne konsekwencje dla stanu polskiej historiografii współczesnej, naszej wiedzy na temat dziejów najnowszych, a także wpływa na fatalny wizerunek Polski w zachodniej pamięci zbiorowej.“ Trudno się nie zgodzić z tezą Bogdana Musiała, że dopóki historię Polski, czy stosunków Polski z sąsiadami będą pisać sowieccy, komunistyczni propagandziści — nigdy nierozliczeni przez rzetelnych naukowców za swoją “twórczość“ w systemie komunistycznym — będzie to miało negatywne konsekwencje dla polskiej historiografii. Niestety działalność takich typowo sowieckich, komunistyczych propagandzistów ma także bardzo negatywne konsekwencje nie tylko dla wizerunku Polski na świecie — lecz co gorsza, także i dla interesów w Polski w stosunkach międzynarodowych.