Serwis poświęcony elitom politycznym w Polsce po 1989 roku (Okrągły Stół)
Afera dopłat unijnych

Afera wybuchła na początku 2013 roku, Polska musi zwrócić 39 mln euro za nieprawidłowości w dopłatach dla rolników. Odpowiedzialność za tą aferę ponosi koalicja rządowa PO – PSL a personalnie Premier Tusk za brak nadzoru nad Ministrami Rolnictwa – Sawickim i Kalembą z PSL – autorami tej afery.

Donald Tusk
Premier Tusk
odpowiedzialny za brak nadzoru nad Ministerstwem Rolnictwa.
Marek Sawicki
Minister Rolnictwa – Ma­rek Sa­wic­ki (PSL) - główny odpowiedzialny za aferę
Stanisław Kalemba
Minister Rolnictwa – Sta­ni­sław Ka­lem­ba (PSL) - głów­ny odpowiedzialny za aferę


Maj 2013 - minister Kalemba (PSL) publicznie kłamie:

Decyzja KE dot. zwrotu 79,9 mln euro z funduszy rolnych, nałożona na Polskę za niewystarczające kontrole wniosków o wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej dotyczy wniosków z lat 2004- 2006 - oświadczył minister rolnictwa Stanisław Kalemba.- To jest decyzja KE. Polska się odwoła od tego wszystkiego do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Czekamy na uzasadnienie, jak ono będzie, to będziemy mogli coś więcej powiedzieć - powiedział Kalemba.

- Chciałbym jednoznacznie oświadczyć, że te sankcje dotyczą naboru wniosków w latach 2004- 2006 - powiedział Kalemba. Dodał, że dopiero gdy otrzymamy uzasadnienie tej decyzji, poznamy szczegóły tej sprawy. Strona polska nie dostała jeszcze oficjalnej decyzji wykonawczej Komisji.

Kalemba nie określił na ile - jego zdaniem - realne jest, że Polska faktycznie będzie zmuszona do oddania kwoty, której żąda KE.

Kalembe wsparł premier Tusk: "To nie pierwszy kosztowny błąd naszych poprzedników, za który zapłaci polski podatnik. Kara za lata 2004-06 (...), sugestie dymisji ministra Kalemby są nie na miejscu. Nie on popsuł, on będzie naprawiał" - napisał premier na Twitterze.


Sierpień 2013 zapada decyzja: KE żąda zwrotu prawie 40 mln euro

Afera to wynik błędów w LPIS-GIS, czyli systemie identyfikacji działek rolniczych. Od funkcjonowania tego programu zależy to, ile pieniędzy z Unii dostaną rolnicy. Na jego podstawie można stwierdzić, czy obszar, do którego rolnik chce otrzymywać dopłaty, rzeczywiście istnieje, jaka jest jego wielkości i czy rzeczywiście mogą być do niego przyznane dopłaty. Według Komisji Europejskiej w polskim systemie były same dziury. Chodziło między innymi o to, że LPIS-GIS był niedokładny i nieaktualizowany, przez co źle naliczano wysokość dopłat. Nie było procedur odnośnie tego, co robić w sytuacji, gdy rolnik świadomie ubiegał się o dopłatę, do której nie miał prawa. Nie potrafiono także odzyskać niesłusznie wypłaconych dopłat. Choć te błędy dotyczyły lat 2007-2008, dopiero teraz Komisja zażądała zwrotu 39,2 mln euro.

Zdaniem resortu rolnictwa żądania Komisji Europejskiej nie mają podstaw. - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zgadza się z decyzją Komisji Europejskiej. W najbliższym czasie wystąpi z wnioskiem do Ministra Spraw Zagranicznych o skierowanie skargi do Sądu UE o unieważnienie tej decyzji - napisano w oświadczeniu resortu. Niezależnie od tego, jak zakończy się ta sprawa, rolnicy nie odczują kary nałożonej przez Komisję. Po prostu przyszłe przelewy na rolnictwo z Brukseli do Warszawy zostaną pomniejszone o kwotę, którą Polska musi oddać. - 39,2 mln euro.

W 2013 roku Unia Europejska nałożyła karę 400 mln zł Na Ministerstwo Rolnictwa RP za złe gospodarowanie funduszami UE.

Minister Kalemba (PSL) nie poczuwa się do winy i stwierdza- „„Kara jest nieadekwatna do niedociągnięć. Skoro hektary się zgadzają i płatności już otrzymane”.

Według premiera Donalda Tuska kara, którą na Polskę nałożyła KE, jest zdecydowanie za duża. Szef rządu zadeklarował, że zrobi wszystko, by sytuacja się nie powtórzyła.

W ocenie b.ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL), Polska najprawdopodobniej nie będzie musiała zwracać 79,9 mln euro z funduszy rolnych, czego domaga się KE. Jego zdaniem ewentualny wyrok unijnego trybunału w tej sprawie na 99 proc. będzie korzystny dla Polski. Jak zwykle pomylił się: Unijny sąd w Luksemburgu pod koniec lutego 2013 roku, stanął po stronie Komisji Europejskiej. Uznał, że Polska źle gospodarowała funduszami i odrzucił skargę Warszawy.
Z kolei według innego b. ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka (SLD), Tusk nie powinien w sposób nieuprawniony oskarżać swoich poprzedników, tylko uderzyć się w piersi i powiedzieć, że niedociągnięcia były, kiedy on rządził.

Minister rolnictwa Kalemba postanowił wyprostować słowa swojego premiera Tuska. Otóż kara, jaką nakłada na Polskę Unia Europejska, nie wynika z działań rządu PiS. Kontrola była przeprowadzona w 2009 r. Rząd wiedział o tym, że kara grozi nam od czerwca 2011 r. Komisja Europejska prosiła wtedy rząd o korektę realizacji programu. Ale co więcej – pieniędzy być może będziemy musieli oddać UE znacznie więcej – jak powiedział minister Kalemba, nie powinny one przekroczyć sumy… miliarda euro.

Minister okazał się najwyraźniej człowiekiem, który „nie lubi kłamstwa”, niewątpliwie też zadał mocny cios premierowi. Bo z tego, co ogłosił, wynika, że Donald Tusk albo kłamał, albo nie wiedział tego, co wiedzieli jego urzędnicy z co najmniej dwóch resortów. Co więcej - jak podał portal Rmf.pl - szef rządu, upierając się przy tym, że kara jest za błędy z lat 2004–2006, powtarzał tezy, które suflowano mu na podstawie błędnego tłumaczenia dokumentów KE. Być może będące w defensywie PSL postanowiło osłabić pozycję premiera. Sprawa dopłat uderza jednak w ludowców kierujących rolnictwem nie mniej niż w samego Tuska.
W brzęczącej monecie będziemy płacili za lata ich wspólnych fatalnych rządów (PO-PSL).